Strona główna  |  Wydawnictwo  |  Wydania cyfrowe  |  Kontakt  |  Reklama

 
Aktualności

»

Lotniczy podatek zjada brytyjskie zyski, które wypracować miały igrzyska

Międzynarodowe targi WTM stały się okazją do rewizji brytyjskich problemów lotniczych.


Brytyjska branża turystyczna nie umie w pełni skorzystać, ani z efektów minionych igrzysk olimpijskich, ani coraz większego zainteresowania turystycznych rynków wschodzących.
Jak co roku World Travel Market stał się okazją nie tylko do biznesowych spotkań i promocji swoich produktów, lecz również do ważnych dla brytyjskiego rynku badań i podsumowań. Opublikowany właśnie „WTM Industry Report 2012” pokazuje, że brytyjska branża turystyczna bardziej niż minionymi igrzyskami olimpijskimi żyje problemami swoich lotnisk. 

Podatki blokują rozwój
Tak jak cała branża turystyczna, tak i autorzy raportu zwracają uwagę, że kolejna podwyżka APD (Air Passanger Duty) drastycznie blokuje rozwój brytyjskiego sektora turystycznego. – Podatek APD to dodatkowe obciążenie kieszeni turystów. Dodatkowe obciążenie budżetu wyjazdu o kilkanaście euro dla niektórych jest zbliżeniem się do granicy, jaką może zapłacić klient lub kilkuosobowa rodzina – tłumaczy Bogdan Becla, dyrektor POIT w Londynie. – Z APD walczy nieomal cała branża. Podejście linii lotniczych do biur podróży, jak i touroperatorów jest znane. Biura tracą swoją przydatność, taką jaką reprezentowały przez dziesiątki lat. Rozwiązania internetowe wypierają tradycyjne formy sprzedaży przez branżę. Tym trudniejszy do korzystnego rozwiązania wydaje się problem APD – ocenia Bogdan Becla. Dodaje, że przez to, iż biura podróży muszą pobierać również marżę, stają się mniej konkurencyjną opcją w stosunku do biletu kupowanego przez internet – tłumaczy dyrektor londyńskiego POIT. Ogłoszona w kwietniu tego roku kolejna podwyżka podatku wpływa również zdaniem branży na konkurencyjność brytyjskich linii lotniczych na tle innych europejskich portów lotniczych (w porównaniu do nich angielski podatek może być nawet o 400 proc. wyższy) oraz zniechęca potencjalnych turystów z rynków rozwijających się. Uzależniony od odległości podatek APD może bowiem sięgać nawet 188 funtów od osoby. W 2011 r. Wielką Brytanię odwiedziło jedynie 150 tys. chińskich turystów. Wedle twórców raportu to znacznie mniej niż w innych głównych miastach Europy. Tymczasem Chiny oprócz Brazylii, Rosji, Indii i Afryki Południowej (BRICS) są określane jako przyszłe turystyczne potęgi. Z tego powodu – począwszy od 2010 r. – najbardziej wpływowe przedsiębiorstwa turystyczne, takie jak Hilton czy Starwood, wprowadzają usługi „China-friendly”. Ich składowe to m.in. w biegła znajomość chińskiego u obsługi, import chińskich herbat czy dostęp do chińskich kanałów telewizyjnych. Gotowość do zmian dostosowujących brytyjski rynek turystyczny do potrzeb turystów z BRICS deklaruje aż dwie trzecie ankietowanych przez WTM przedsiębiorców turystycznych. 

Lotniska nie dały rady
Dyskusja nad pojemnością angielskich lotnisk, zwłaszcza tych obsługujących Londyn, trwała od dawna. Jednak dopiero doświadczenie Letnich Igrzysk Olimpijskich w Londynie pokazało, ile dzieli Londyn od innych europejskich miast biznesowych. Z tezą o słabej kondycji angielskich lotnisk nie zgadza się Bogdan Becla, dyrektor londyńskiego POIT. – Moim zdaniem Londyn zdał egzamin na 100 proc. jako organizator igrzysk, tych zasadniczych jak i paraolimpijskich. Transport moim zdaniem działał wyśmienicie, sprawdziło się zastosowane rozwiązanie. Bilet wstępu na areny olimpijskie upoważniał do powrotnego bezpłatnego przejazdu z miejsca zamieszkania do areny olimpijskiej – ocenia Becla. Zarówno jednak angielskie media, jak i portale społecznościowe roiły się od zdjęć i informacji o ciągnących się w nieskończoność kolejkach do odprawy. Temperaturę debaty podgrzała dodatkowo doskonale zdająca egzamin nowa infrastruktura takich miast jak lotnisko Schiphol w Amsterdamie czy Frankfurcie. Choć brytyjskie władze zgadzają się, że Londyn i południowo-wschodnia Anglia potrzebują większego lotniska, nie ma zgody, ani w kwestii jego lokalizacji, ani sposobu rozbudowy. Rozważane są trzy podstawowe opcje: rozbudowa obsługującego Londyn lotniska Heathrow, rozbudowa mniejszych lotnisk i budowa całkowicie nowego lotniska, np. w Kent Thomas. Możliwość rozbudowy Heathrow o trzeci pas startowy jest forsowana przez British Airways oraz przez rządzącą partię konserwatywną. Obecnie Heathrow ma ok. 70 mln użytkowników rocznie. Za jego dalszą ekspansją i rozbudową opowiada się blisko 34 proc. branży i 28 proc. przepytanych przez WTM brytyjskich turystów. Zwolennicy tej opcji uważają nie tylko, że jest ona najbardziej opłacalna, bo stare lotnisko ma już dobrą infrastrukturę, lecz także dlatego, że największe lotnisko powinno być w naturalny sposób związane ze stolicą. Badanie FTSE – instytucji przewodniczącej firmom o łącznej wartości 338,2 mld funtów i mających 1,4 mln pracowników – pokazuje, że aż 64 proc. jej członków popiera rozwój starego, a nie budowę nowego lotniska. Jednak za tą drugą opcją opowiada się choćby burmistrz Londynu Boris Johnson (to ze względu na jego poparcie nowe lotnisko zwykło się nazywać Boris Island). Według niego i towarzyszących mu lotniczych doradców główne lotnisko Londynu powinno skurczyć się do jednego pasa, 20 mln pasażerów rocznie i obsługi typu point-to-point. Dzięki temu Londyn zostałby odciążony, a ruch nad miastem – zmniejszyłby się z korzyścią dla jego mieszkańców. Za budową nowego lotniska opowiada się aż 25 proc. turystów z Wielkiej Brytanii. Jest jednak i trzecia, ciesząca się równym, bo aż 25 proc., poparciem zainteresowanych, opcja. Opiera się ona na rozwoju pozostałych lotnisk na południe od Londynu – Gatwick, Stansted i Luton. Wśród korzyści, które płyną z rozbudowy innych niż Heathrow lotnisk, zwolennicy tego projektu wymieniają mniejszy ruch na i tak zatłoczonym lotnisku centralnym, co przyczyniłoby się do mniejszego ruchu nad Londynem oraz możliwość rewitalizacji obszarów otaczających mniejsze lotniska. 

Regres zamiast rozwoju
Zarówno przeciążenie lotniska na Heathrow, jak i coraz to nowe podwyżki podatku lotniczego nie poprawiają kondycji brytyjskiej turystyki. Bilans roku 2012 – zamiast zbierać laury po świeżo zakończonych igrzyskach olimpijskich – pokazuje, że turystyce, tak jak o wszystkim innym gałęziom przemysłu trzeba, jeśli nie pomagać, to choć nie rzucać kłód pod nogi. Tymczasem, co donośnym głosem zauważają twórcy raportu, dla kolejnych brytyjskich rządów sektor ten jest niezmiennie jedynie łatwym łupem w łataniu dziury budżetowej i zwiększaniu zysków z podatków.


4-7 listopada, World Travel Mart, Londyn 


Tegoroczna promocja Polski podczas targów WTM w Londynie pozytywnie zaskoczyła nawet największych sceptyków. Przede wszystkim umieszczeniem reklamujących nasz kraj banerów w trzech kluczowych miejscach targów – przy wejściu na targi, w holu głównym oraz przy wejściu do hali głównej. Kontynuowano również zeszłoroczny pomysł z ukierunkowującymi na polskie stoisko naklejkami na podłodze.
Motywem przewodnim narodowego stoiska była turystyka aktywna oraz wellness i spa. Aranżacja stoiska nawiązywała do motywu przewodniego, jak również prezentowała nową odsłonę kampanii promocyjnej Polski – opartej na motywach baśniowych akcji „Come and find your story”. – Na ladzie głównej rozpowszechniane były nasze materiały promocyjne, zarówno wizerunkowe, jak i produktowe, natomiast w dniu Polish Hospitality Day, w trakcie śniadania branżowego rozdawaliśmy płytę z ofertami naszych wystawców, tzw. highlights – opisuje Katarzyna Draba z POT. Polską Organizację Turystyczną reprezentował m.in. prezes Rafał Szmytke oraz p.o. dyrektor POIT Bogdan Becla.

2012-12-13 16:25:00

powrót

Dołącz do dyskusji na stronie

»

Komentarz:
Text:
Podpis:
Nazwa:
WWW:

Wysłanie komentarza oznacza ze zgadzam się na regulamin.
Dołącz do dyskusji na FB

»

 
Sylwetka

»




»Katarzyna Krawiczyńska, właścicielka biura Herkules Express w Słupsku  » więcej





Newsletter

»

Zamów newsletter