Strona główna  |  Wydawnictwo  |  Wydania cyfrowe  |  Kontakt  |  Reklama

 
Aktualności

»


Ratujmy prawdziwych wenecjan - komentuje Alicja Dąbrowska

Kolejny karnawał niemal już za nami. Moje myśli biegną zaś ku jego odwiecznej stolicy – Wenecji. Niestety, refleksje są niewesołe. Według najnowszych statystyk słynne miasto nad laguną, być może najpiękniejsze i najbardziej niezwykłe na świecie, owszem, jest doskonałym miejscem na karnawałowe uciechy, ale... już nie nadaje się do życia.

Tak właśnie widzą je rodowici wenecjanie, którzy w ostatnich latach coraz tłumniej uciekają na stały ląd. Zapoczątkowany kilka dekad temu exodus nie ma końca. W 1951 r. tamtejszy urząd statystyczny odnotował rekordową liczbę mieszkańców. Ale już dwadzieścia lat później spadła ona do 108 tys. Jak wynika z danych, obecnie zostało ich zaledwie 56 tys.!

A gości zjawia się aż 21 mln rocznie, czyli, że średnio każdego dnia przez wąskie uliczki, placyki i kanały przewija się 60 tys. zwiedzających (rekordy bije oczywiście karnawał). Więcej niż wenecjan! W chwili gdy piszę te słowa, z pewnością kolejni pakują manatki (tylko w zeszłym roku historyczne centrum opuściło kilkuset mieszkańców).

Odwiedzając często tamtejszych przyjaciół, znam ich problemy z pierwszej ręki. Otóż ludzie już nie wytrzymują turystycznego tsunami, które narzuca rytm i styl życia nad Canal Grande. Znikają sklepy spożywcze, punkty usługowe i urzędy, jak choćby poczta. Łatwiej kupić ozdobną maskę karnawałową niż świeży chleb czy mleko. Swego czasu mówiło się nawet o likwidacji słynnego targu z rybami i owocami morza tuż nad Canale Grande, w sąsiedztwie słynnego mostu Rialto (to byłby już prawdziwy grzech). Poza tym – o zgrozo – 40 proc. sprzedawanych pamiątek pochodzi z Chin.

Ale to nie wszystko. Mieszkania – na własność czy do wynajęcia – są tak drogie, że „zwykłych” Włochów po prostu na nie, nie stać. Zaś bogaci cudzoziemcy, którzy je wykupują, wpadają nad lagunę rzadko, na jakiś czas. Charakterystyczne drewniane okiennice ich pałaców i apartamentów, nieodzowny element czarownego weneckiego pejzażu, przez większą część roku są zamknięte.

No i co to będzie za włoskie miasto bez Włochów? Bez ich radosnej gadaniny i gestykulacji, bezpośredniego stylu bycia, gościnności? Przecież – powiedzmy to sobie jasno – wszyscy jeździmy tam dla nich.

Mam nadzieję, że władze miejskie jeszcze się ockną i nie pozwolą, by perła Światowego Dziedzictwa Ludzkości (od 1987 r. na liście UNESCO) ostatecznie straciła swój niezwykły koloryt, stając się turystycznym Disneylandem.

2015-03-25 15:45:00

powrót

Dołącz do dyskusji na stronie

»

Komentarz:
Text:
Podpis:
Nazwa:
WWW:

Wysłanie komentarza oznacza ze zgadzam się na regulamin.
Dołącz do dyskusji na FB

»

 
Sylwetka

»




»Katarzyna Krawiczyńska, właścicielka biura Herkules Express w Słupsku  » więcej





Newsletter

»

Zamów newsletter