Wciąż pojawiają się informacje o nagłych prywatyzacjach, wyprzedaży majątku narodowego, dzieł sztuki. Nie mówiąc już – co oczywiste – o przymuszaniu obywateli do nieustannego zaciskania pasa. Czasami jednak mam ochotę powiedzieć „dość” na wieść o kolejnych działaniach w myśl zasady „cel uświęca środki”.
Ostatnio na przykład coraz częściej na sprzedaż – oczywiście cudzoziemcom, za jak najwyższe sumy – proponuje się wyspy i wysepki. Zaczęło się chyba od Grecji, której sytuacja finansowa jest rzeczywiście katastrofalna i gdyby nie kroplówki z Unii Europejskiej kraj stałby się absolutnie niewypłacalny. Potem dołączyła Chorwacja (reklamująca się przecież m.in. jako „kraina tysiąca wysp”), zaś ostatnio wabi w ten sposób cudzoziemskich inwestorów Portugalia, która od kilku lat pogrąża się w coraz większej zapaści.
Portugalczycy proponują setki wysepek w deltach rzek, zwłaszcza Vougi i Tagu także sztucznych, powstałych w efekcie budowy tam wodnych. Jak donosi Polska Agencja Prasowa, zarabiać na ich sprzedaży zamierza m.in. spółka obsługująca tamę wodną w rolniczym regionie Alentejo – na terenie przylegającego do hiszpańskiej granicy rozlewiska posiada 426 wysp, z których wiele w najbliższym czasie wystawi na sprzedaż. Na szczęście kilkadziesiąt z nich to wyspy „nietykalne” – mają ogromną wartość z przyrodniczego punktu widzenia. Z uwagi na piękno i sławę nadmorskich plaż obcokrajowców bardzo interesują wyspy przybrzeżne, lecz – co za ulga! – prawo nie przewiduje możliwości obrotu tymi terenami z uwagi na ochronę nadatlantyckiej fauny i flory.
Ogólnie agenci nieruchomości uskarżają się na istniejące wciąż bariery biurokratyczne, gdy tymczasem wyjątkową chrapkę na skrawki lądu w Portugalii wykazują w ostatnich latach Chińczycy, którzy szukają dla siebie miejsc na całym świecie. Nic w tym dziwnego – dzięki nabyciu nieruchomości o wartości 500 tys. euro, zyskują nie tylko prawo do stałego pobytu tamże, ale i swobodę poruszania się po krajach strefy Schengen.
Ale czy ktoś z decydentów zastanowił się, jaki los czeka sprzedane wysepki? Czy nie zostaną bezpowrotnie zniszczone przez poczynania inwestorów? Czy nie stracą lokalnego kolorytu? I czy to nie szkoda, że w zasadzie będą też chyba stracone dla „tubylców”? (WT 8/2015)
Alicja Dąbrowska