W branży narciarskiej panuje umiarkowany optymizm w związku z jutrzejszym otwarciem stacji narciarskich. Dało temu głośno wyraz Stowarzyszenie Polskie Stacje Narciarskie i Turystyczne.

Jak na wstępie przypomina PSNIT w oficjalnym komentarzu, nie ma i nie było potwierdzonych ognisk zakażeń koronawirusem podczas aktywności w przestrzeniach otwartych (również na stokach); 2/3 sezonu narciarskiego już minęło, w tym święta i ferie, czyli okresy, w których stacje odnotowują największy ruch turystów. - Żeby uratować choć część sezonu, znaczna część stacji zdecydowała się na naśnieżenie stoków. Stoki zostały jednak zamknięte, a przez ostatnią odwilż i bardzo wysokie plusowe temperatury – większość śniegu, który był zmagazynowany, popłynęła – można przeczytać w liście. Autorzy wskazują, że ponowne otwarcie stacji pozwoli odrobić straty w niewielkim stopniu: przy wariancie optymistycznym duże ośrodki (w rejonach górskich) mogą liczyć na odrobienie do 20 proc. strat, natomiast małe (zwłaszcza te poza górami) nie więcej niż 10 proc. Dramatyczną sytuację pogarsza fakt, że branży nadal nie zaproponowano żadnych narzędzi wsparcia, a te które obecnie obowiązują pokrywają straty w niewielkim procencie (wiele ośrodków wsparcia w ogóle nie otrzymuje). - Na utrzymanie naszych ośrodków zarabiamy w ciągu 3 miesięcy, odebrano nam już 2,5 miesiąca. Jak w dwa tygodnie zarobić na cały rok? - kończy PSNIT. MO