Strona główna  |  Wydawnictwo  |  Wydania cyfrowe  |  Kontakt  |  Reklama

 
Aktualności

»

Decyzja teraz, uzasadnienie później

Regiony| Skład finałowej piątki konkursu o miano Europejskiej Stolicy Kultury 2016 wzbudził żywe komentarze. Miesiące przygotowań, wielkie nadzieje i…skończyło się na pierwszym etapie. Dlaczego? Po ogłoszeniu listy miast, które dalej będą walczyć o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury 2016 takie pytanie stawiało sobie wielu. Wyraźnie da się wyczuć, że niektórzy mają dla decyzji komisji jedno określenie – dziwna.

Miasto, które zostanie wybrane Europejską Stolicą Kultury może liczyć nie tylko na pieniądze z unijnej kasy (1,5 mln euro), lecz także, a może przede wszystkim, na prestiż, który przekłada się na zwiększone zainteresowanie inwestorów i turystów. Ma też prawo starać się o dofinansowanie różnych inwestycji przez UE. Gra jest zatem warta świeczki i apetyty na tytuł ESK 2016 były duże. Co więcej, o wielkie pieniądze mogły też powalczyć te nieco mniejsze miejscowości, o których mówiło się, że konkurs może być dla nich trampoliną do rozwoju.
Nic więc dziwnego, że eliminacja ze ścisłej czołówki m.in., uważanej za jedną z faworytek, Łodzi wzbudziła spore kontrowersje . Zwłaszcza, że w staraniach o przejście do kolejnego etapu łodzianie byli chyba najbardziej widoczni i to właśnie im dawano największe szanse na zwycięstwo. – Ta przegrana faktycznie zaskakuje. Miasto włożyło wiele wysiłku w konsekwentną promocję swojej kandydatury. Promocję na tyle skuteczną, że skojarzenie Łódź – kultura dla prawie wszystkich stało się niemal oczywiste – mówi Marcin Gajownik z Agencji Promocji Miast i Regionów. Tym większe było zdziwienie i rozczarowanie, gdy w czasie ogłaszania listy finalistów po Lublinie od razu wyczytano Warszawę (obowiązywała kolejność alfabetyczna). – Nasza prezentacja była bardzo dobrze oceniona. Sam minister Bogdan Zdrojewski chwalił nas po wystąpieniu. Naprawdę mieliśmy pomysł na siebie. Akcje organizowane przez Łódź były powielane w innych miastach. Dlatego zupełnie nie rozumiem decyzji komisji – komentuje na gorąco Ewa Bieńkowska, rzecznik prasowy Łódź Art. Centre.
Czego zabrakło?
Podstawą oceny były raporty, w których należało przedstawić m.in. strategię rozwojową, opis miasta, wstępny program na rok 2016 i przewidywany budżet. Prezentacja wystawiona do konkursu powinna spełniać wymogi odnoszące się do dwóch kategorii: „Wymiar europejski” (wzmocnienie współpracy w każdym sektorze kultury między organizacjami i artystami z Polski i krajów UE, podkreślanie różnorodności kulturowej w Europie, zaznaczanie wspólnych elementów kultury europejskiej) oraz „Miasto i obywatele” (m.in. wspieranie udziału w programie mieszkańców danego miasta oraz zwiększenie zainteresowania miastem z ich strony).Wydaje się, że Łódź wymienione kryteria realizowała. Bo nie brakowało wydarzeń kulturalnych na skalę międzynarodową (Międzynarodowy Festiwal Designu, Fashion Philosophy Fashion Week), a także tych, które miały pokazać, że miasto nie zapomina o swoich wielokulturowych korzeniach (m.in. festiwal „Łódź Czterech Kultur” – dawny festiwal „Dialogu Czterech Kultur”) Nie można było też narzekać na brak wsparcia ze strony mieszkańców. – Mieliśmy ogromne poparcie łodzian. W realizację aplikacji zaangażowało się ponad 80 osób, pomysły w niej zawarte to pomoc kolejnych 200 – mówi Bieńkowska. Czego więc zabrakło? Barbara Tekieli ze Stołecznego Biura Turystyki podkreśla, że nie wystarczą chwytliwe hasła i jednorazowe działania podyktowane potrzebami konkursu. Na tytuł Europejskiej Stolicy Kultury zasługuje to miasto, które może pochwalić się bogatym kalendarzem cyklicznych imprez, od dawna mających swoje stałe miejsce w świecie kultury i które przeznacza naprawdę pokaźne środki na różnego rodzaju inwestycje. Brak ciekawych wydarzeń – ten zarzut pod adresem Łodzi odpada. Wprawdzie słynny Camerimage zmienił w tym roku lokalizację, ale, jak przekonuje Ewa Bieńkowska, brak jednego festiwalu nie mógł zaważyć na kulturalnym wizerunku miasta. W takim razie co? Za małe inwestycje? Wygląda na to, że to strzał również niecelny. Rewitalizacja gmachów dawnej elektrociepłowni EC-1, w których znajdzie się Interaktywne Muzeum Nauki i Techniki oraz centrum sztuki i budowa Nowego Centrum Łodzi w rejonie dworca Łódź Fabryczna to poważne projekty pochłaniające znaczne środki.
„Ktoś chciał, żeby nas nie było”
Oficjalne uzasadnienie decyzji komisji poznamy w pierwszej połowie listopada, ale spekulacje pojawiają się już teraz. – Nie chcę i nie mogę powiedzieć tego wprost, ale aż ciśnie się na usta, że była to decyzja polityczna. Ktoś bardzo chciał, żeby na tej liście nas nie było. Zdążyliśmy się już przyzwyczaić do tego, że Łódź zawsze dostaje po nosie. Najpierw zabrali nam Euro 2012, teraz szanse na tytuł Europejskiej Stolicy Kultury – nie kryje żalu Bieńkowska. Pojawiały się także głosy, że porażka jest wynikiem zaniedbań ze strony władz miasta. Monika Dzięgielewska-Geitz, członek ekipy reprezentującej Łódź poddaje z kolei w wątpliwość obiektywizm członków komisji i zapowiedziała wystosowanie listu otwartego do prezydenta Komisji Europejskiej z prośbą o zbadanie sprawy. To opinie z obozu największych przegranych, więc z ich zasadnością można się zgadzać bądź nie. Ale zaskoczenia ostatecznym składem finału nie kryją także przedstawiciele innych miast, które na całą sprawę patrzą z większego dystansu. – Dla nas trochę dziwne jest to, że wybór padł na duże ośrodki, takie jak Warszawa i Wrocław, bo do tej pory tytuł był przyznawany raczej mniejszym miastom z dużym potencjałem, którym przydałby się zastrzyk gotówki i wsparcie – mówi Urszula Sienkiewicz rzecznik prasowy prezydenta Białegostoku.
Chłodnym okiem
A jak całą sytuację oceniają niezaangażowani, obiektywni obserwatorzy?– Z punktu widzenia promocji Polski jako całości, o wiele korzystniejsza byłaby decyzja kwalifikująca do finałowej piątki miasta o nieco mniej znanych markach. W ten sposób, zakładając zwycięstwo takiego miasta w wyścigu o tytuł ESK, Polska jako kraj zyskałaby kolejny markowy produkt – mówi Marcin Gajownik. Ale nawet samo zakwalifikowanie tych mniejszych ośrodków do finału przyniosłoby wymierne efekty. – Przecież te miasta byłyby intensywnie obecne na arenie europejskiej przez kolejne dwanaście miesięcy, aż do wyłonienia ESK 2016. Postawienie na mniej oczywiste ośrodki dawałoby szansę, że zyskamy jako kraj kolejne „lokomotywy” rozwoju – podkreśla Gajownik.
Marta Witkowska

2010-11-03 15:14:00

powrót

Dołącz do dyskusji na stronie

»

Komentarz:
Text:
Podpis:
Nazwa:
WWW:

Wysłanie komentarza oznacza ze zgadzam się na regulamin.
Dołącz do dyskusji na FB

»

 
Sylwetka

»




»Katarzyna Krawiczyńska, właścicielka biura Herkules Express w Słupsku  » więcej





Newsletter

»

Zamów newsletter