Strona główna  |  Wydawnictwo  |  Wydania cyfrowe  |  Kontakt  |  Reklama

 
Ludzie branży

»

A  |   B  |   C  |   D  |   E  |   F  |   G  |   H  |   I  |   J  |   K  |   L  |   M  |   N  |   O  |   P  |   R  |   S  |   T  |   U  |   W  |   Z  |   Ł
Żółtowski Zbigniew - sylwetka
Zbigniew Żółtowski wyjaśnia, jak uszczęśliwić turystę-górala
Górale wiedzą, że urlop kosztuje
Do tego, by pracować na własny rachunek musiał dojrzeć. Gdy już jednak zdecydował się otworzyć własne biuro podróży – rzadko kiedy decyduje się je zamknąć. Według niego dobry agent potrafi bowiem doradzić nie tylko w sztywno ustalonych godzinach pracy. 

Sprzedaż wycieczek w małym miasteczku wymaga zrozumienia
specyficznych potrzeb jego mieszkańców. Jednak dla Zbigniewa Żółtowskiego z Żywca sprzedaż wycieczek góralom to chleb powszedni. Skoro wszyscy są tu znajomymi – doradza im tak, jak sam chciałby, by mu doradzono. 

Poznać jak najwięcej
Decyzja o pracy w turystyce była dla niego naturalnym przedłużeniem jego zainteresowań. – Pierwszy raz z turystyką zetknąłem się oczywiście w szkole.
W tamtych czasach ani mnie, ani moich rodziców nie było stać na to, żebym studiował. Wybrałem więc Policealne Studium Turystyczne w Żywcu, szkole, która funkcjonuje do dzisiaj. Zawsze interesowały mnie wyjazdy, poznawanie czegoś i kogoś. Jak widać, siedzę w tym już tyle lat, i nie dzieje się to tylko siłą rozpędu – wspomina Zbigniew Żółtowski. Pierwszą pracę dostał jako przewodnik w Państwowym Muzeum Oświęcim-Brzezinka. Po trzech latach przeniósł się do Przedsiębiorstwa Turystycznego „Beskidy”, w którym przez 5 lat był referentem ds. turystyki wyjazdowej. – Zostałem oddelegowany, żeby robić wycieczki po kraju. Często też sam jeździłem z grupami, bo miałem uprawnienia pilota – mówi. Na dłużej zatrzymał się dopiero w Orbisie, w którym pracował aż 15 lat. Potem zdecydował, że czas na własny biznes – w 2001 r. założył biuro agencyjne w Żywcu.
Nikogo nie okłamywać – Do tego, że w którymś momencie można zacząć pracować na własny rachunek każdy musi dojrzeć sam – przyznaje Zbigniew Żółtowski. Dodaje, że sukces takiego przedsięwzięcia zależy od wielu czynników. Liczą się nie tylko osobiste zainteresowania, lecz przede wszystkim umiejętność zrozumienia potrzeb lokalnej społeczności i uczciwość. – Jestem agentem, który sprzedaje ofertę jedynie największych 20–30 touroperatorów. Swego czasu dotknął mnie upadek SkyClubu czy Orbisu, ale już innych biur, które ostatnio upadały – nie. Bardzo selekcjonuję biura, które podaję do sprzedaży – wyjaśnia. Dodaje, że o jakości oferty najlepiej przekonuje się podczas wyjazdów studyjnych. – Każdy z pracowników biur powinien jak najwięcej jeździć i samemu sprawdzać jakość oferty na miejscu. Dzięki temu może potem mówić „ja tam byłem i uważam, że jest dobrze” – opisuje właściciel biura „Europa”. Według niego w miejscowości, w której każdy zna każdego, a ludzie z jednej części miasta wymieniają się doświadczeniami z tymi z drugiej, najważniejsze jest zasłużenie na miano dobrego doradcy. – Gdybym był nastawiony na bezwzględną sprzedaż, gdybym nie patrzył na to, co sprzedaję, ludzie szybko odwróciliby się ode mnie. Ktoś, komu sprzedałbym słabą, albo niesprawdzoną ofertę, po powrocie z wakacji przyszedłby do mnie i powiedział „Zbyszek, tyś mnie wprowadził w błąd, tyś mnie ocyganił”. Może w innych zawodach komuś po prostu przestaną się kłaniać, ale do mnie przestaliby przychodzić i u mnie kupować – wyjaśnia Zbigniew Żółtowski. 

Nie zostać biurokratą
Według właściciela biura „Europa”, prócz odpowiedniego podejścia do klientów, ważne jest również solidne zaangażowanie w prowadzenie własnego interesu. – Wiele zależy też od podejścia do własnej pracy. Ludzie bywają biurokratami: pracują od 8 do 16, a potem zamykają swoje biuro i wyłączają się z gry. Ja jednak nie zamykam biura o 16. Kiedy, któryś klient powie mi, że chce przyjść o 20, przyjmuję go. Żona już się do tego przyzwyczaiła – żartuje. Wyjaśnia jednak, że aby utrzymać się na powierzchni, konieczne jest uświadomienie sobie, po co człowiek zajmuje się daną rzeczą, pewna uczciwość wobec samego siebie i swoich motywacji. – Tak naprawdę nie pracujemy przecież dla znajomych, ale dla własnej satysfakcji i – co ważne – zarobku. Trzeba umieć przyznać się do tego, że chce się zarobić na swojej uczciwej pracy – przypomina Zbigniew Żółtowski. Przyznaje również, że w miasteczku takim jak Żywiec, ludzie nie oczekują obniżek cen w nieskończoność. – Ludzie z Żywiecczyzny są otwarci na poznawanie świata. Jak na takie małe miasteczko mamy aż 15 biur podróży i z tego co wiem, wszystkie mają się dobrze. Ludzie oczekują wczasów w dobrym miejscu i za nie bardzo wysokie pieniądze. Są jednak świadomi, że kiedy chce się dobrze wypocząć – trzeba liczyć się z kosztami – opisuje. Umiejętne kalkulowanie kosztami pozwala mu także snuć plany rozbudowy firmy. 

Sportowy relaks
Jednak mimo że pracuje biurze otwartym do późnych godzin wieczornych, udaje mu się znaleźć czas na realizowanie własnych pasji. Jak sam przyznaje, choć może wydawać się to dziwne, jako góral nigdy nie czuł się dobrze na nartach. Od wczesnej młodości jeździ za to na łyżwach. Jego pasji nie przeszkadza nawet to, że od kilku lat
w samym Żywcu nie ma już lodowiska, więc musi jeździć do sąsiednich miast. – Jest to dla mnie olbrzymi relaks i sportowe odstresowanie. Do jazdy na łyżwach staram się przekonać i zarazić dzieci i znajomych, choć przyznaję, że póki co z marnym skutkiem – śmieje się. Nie jest jednak osobą, którą łatwo zrazić lub zniechęcić. – W życiu trzeba podejmować też trudne tematy. Nikt nie powiedział, że będzie łatwo – wyjaśnia. – Oczywiście były momenty, że przychodziło i zniechęcenie. Jak wiadomo, w turystyce różne biura kręcą. Kiedy więc doświadczałem tego na własnej skórze, miałem słabsze chwile. Teraz jednak trzymam się już poważnych biur, których oferta katalogowa pokrywa się z rzeczywistością. Moim zdaniem idzie ku lepszemu – wyznaje z optymizmem. KP



Curriculum vitae
Zbigniew Żółtowski
urodził się 2 marca 1954 r. w Żywcu. Ukończył Policealne Studium Turystycznego w Żywcu.W 2001 r. założył własne biuro agencyjne „Europa” w Żywcu. Jest żonaty. Ma synów Edmunda, Michała i córkę Joannę.

 

powrót

 
Sylwetka

»




»Katarzyna Krawiczyńska, właścicielka biura Herkules Express w Słupsku  » więcej





Newsletter

»

Zamów newsletter