Strona główna  |  Wydawnictwo  |  Wydania cyfrowe  |  Kontakt  |  Reklama

 
Ludzie branży

»

A  |   B  |   C  |   D  |   E  |   F  |   G  |   H  |   I  |   J  |   K  |   L  |   M  |   N  |   O  |   P  |   R  |   S  |   T  |   U  |   W  |   Z  |   Ł
Bogdanowicz Paweł - sylwetka
Ci, którzy szanują swój czas prywatny, mogą liczyć w życiu na więcej niż korporacyjni pracusie
Przejść przez życie bez kłopotu
Paweł Bogdanowicz, właściciel Agencji Turystycznej „Suwalszczyzna”, wierzy, że w życiu najwięcej osiągają ci, którzy podchodzą do wszystkiego ze spokojem i potrafią odpowiednio uszeregować wartości. Postawienie życia rodzinnego i właściwej celebracji czasu wolnego ponad karierę może przynieść zaskakująco dobre rezultaty nie tylko w sferze osobistej, lecz także w tej zawodowej. 

Pytany o to, gdzie pracuje, żartuje czasem, że nigdzie, bo to, na czym, zarabia jest dla niego jak hobby, a nie jak żmudny obowiązek. Jednak praca, która teraz może aspirować do miana przyjemności, nie od początku była tak kolorowa. Kiedy dziesięć lat temu zakładał własną działalność gospodarczą nie spodziewał się, że branża turystyczna okaże się tak wymagająca. – Po ślubie postanowiłem, że koperty zebrane od gości zainwestuję we własny biznes, właśnie w agencję turystyczną – wspomina Paweł Bogdanowicz. Dodaje, że jak każdy nowicjusz, zaczął realizację swojego pomysłu od skoku na głęboką wodę – próbował zajmować się wszystkimi sektorami turystyki na raz. Na szczęście dla niego mógł liczyć na pomoc merytoryczną kolegów z branży i pracowników podlaskiego PIT. Ci doradzili mu, że jeśli organizuje wycieczki, nie musi od razu inwestować we własny autokar. A jeśli chce zająć się sprzedażą oferty zagranicznej, czas rozstać się z samodzielną organizacją krajowej, od której zaczynał. – Myślę, że tak jak większość z nas, zakładając działalność, chciałem od razu podbić świat. Rynek szybko zweryfikował te plany. Początek działalności był jak drogie hobby. Dobrze, że nie trwało to zbyt długo – żartuje. 

Trzeba być asertywnym
Do tego, by mieć własną agencję turystyczną, musiał – tak jak wielu przed nim – dopiero dojrzeć. Jak wspomina, pierwszą pracę po studiach znalazł w dużej firmie spożywczej. Szybko zdał sobie jednak sprawę z tego, że styl życia oferowany przez korporację nie jest dla niego. – Nic nie powinno odbywać się kosztem zdrowia i rodziny – wyjaśnia Paweł Bogdanowicz. Jak mówi po 7 latach pracy w Alima Gerber, w glorii chwały najlepszego sprzedawcy roku, odszedł z koncernu, bo tam liczył się tylko wynik sprzedaży. – Oczywiście, w branży turystycznej też jest presja, ale nie tak duża. Samemu decyduje się, jak bardzo chce się zaangażować. - Jeśli nie chcę, nie muszę sprzedawać od rana do nocy, nie muszę obsługiwać klientów, kiedy już zamknę biuro. Mogę być asertywny i nawet znajomym wytłumaczyć, że możemy doprecyzować ofertę jutro. I ludzie to szanują – opisuje Bogdanowicz. Jak dodaje, że obie branże – spożywcza i turystyczna – nie różnią się od siebie aż tak bardzo. – I tu, i tu sprzedaje się produkt. Trzeba tylko samemu wierzyć w jakość tego, co się oferuje – przypomina właściciel „Suwalszczyzny”. 

Mieć mniej, żyć bardziej
Tę dającą spokój sumienia wiarę w sens tego, co się robi, na co dzień stara się łączyć z zachowywaniem odpowiedniego stosunku do tego, co już osiągnął. – To nie żaden konformizm, ale uważam, że dobrze jest przejść przez życie bez kłopotów – zdradza Paweł Bogdanowicz. – Często sami siebie zapędzamy w ślepy róg obowiązków. Bankiet po pracy jest dobry, ale tylko wtedy, gdy chcemy, a nie musimy na niego iść – dodaje właściciel „Suwalszczyzny”. – Uważam że lepiej mieć mniej, ale żyć spokojniej i cieszyć się ze wszystkich przyjemności otaczającego nas świata – przypomina. Jednak, jak sam przyznaje, turystyka okazała się tym, w czym może realizować się nie tylko zawodowo, ale i prywatnie. – Jakiś czas temu, na szkoleniu usłyszałem pytanie „za jaką pracę byłbyś w stanie sam zapłacić, żeby tylko ją wykonywać” – i uświadomiłem sobie, że ja właśnie mam taką pracę. Mam zajęcie, dzięki któremu mogę zwiedzać świat i spotykać się z ciekawymi ludźmi, a na koniec przełożyć to na sukces sprzedażowy w relacjach z klientami. – wyjaśnia właściciel „Suwalszczyzny”. 

Suwalszczyzna nie do zastąpienia
Realizacja ulubionego hobby – poznawania świata – odbywa się więc u niego na dwóch płaszczyznach – służbowym i prywatnym. – Znajomość destynacji to bardzo duży plus w relacjach z klientem. – Nic tak nie buduje zaufania klienta jak to, że „ja tam byłem i widziałem” – przypomina Paweł Bogdanowicz. Jednak tym, co przynosi prawdziwe uwolnienie od kłopotów, jest wyprawa na łono natury. Najlepiej w najbliższej okolicy – na ukochanej Suwalszczyźnie. – Mieszkam przy samych szlakach rowerowych Wigierskiego Parku Narodowego. - Często wyruszam więc rowerem, chociażby na pół dnia – opisuje Paweł Bogdanowicz. – Suwalszczyzna – tak jak osławione Bieszczady – to idealne miejsce do pieszych i rowerowych wędrówek. Nie wyobrażam sobie mieszkania gdzie indziej – przypomina. Dodaje, że taki spacer może być także inspirujący do dalszego rozwoju zawodowego. Od dwóch lat, oprócz biura multiagencyjnego, prowadzi również w Suwałkach salon firmowy BP Itaka. W najbliższych planach zawodowych jest wyjście poza region i powiększanie sieci sprzedaży. Tego, gdzie będzie serce jego nowego przedsięwzięcia, nie chce jednak zdradzać.
 

powrót

 
Sylwetka

»




»Katarzyna Krawiczyńska, właścicielka biura Herkules Express w Słupsku  » więcej





Newsletter

»

Zamów newsletter