Polska przegrywa w miejskie karty?
Większość polskich city cards nie ma jeszcze wyrobionej marki, a ich oferta jest dość skromna – wystarczy rzut oka na rynek, żeby stwierdzić, że w tej materii Polska turystyka jest daleko w tyle za resztą Europy. Jednak twórcy polskich kart twierdzą, że cieszą się one coraz większą popularnością.
Karty turystyczne, tzw. city cards, to produkt, dzięki któremu turysta dzięki jednej opłacie może korzystać z wielu atrakcji oraz zniżek w danym regionie lub mieście. Są one dla miast narzędziem marketingowym, mają też za zadanie zachęcić do korzystania z atrakcji turystycznych. Polskie city cards w większości dopiero raczkują. Co oczywiste, ich twórcy muszą wzorować się na rozwiązaniach z innych miast. Choć poprzedzone badaniami rynku i obserwacjami, karty turystyczne w Polsce nie cieszą się taką popularnością jak te w innych krajach Europy.
W przeprowadzonym we wrześniu 2012 badaniu EuroTests porównano ze sobą 16 kart turystycznych. Podczas oceny pod uwagę wzięto m.in. cenę, wstęp do najważniejszych atrakcji oraz dostępność informacji o karcie. W rankingu nie pojawiła się żadna z kart, jakie obecne są na polskim rynku. Na podium stanęły Wiedeń, Oslo i Lublana. Najgorzej oceniona została jedna z kart berlińskich, która w Polsce wymieniana jest – obok wiedeńskiej – za wzór podczas tworzenia oferty dla turystów odwiedzających polskie miasta.
Polskim kartom daleko jeszcze do poziomu prezentowanego nawet przez tę berlińską. Wiele krytycznych uwag zebrała do tej pory funkcjonująca zaledwie od kilku miesięcy karta OpenWrocław. Była ona wzorowana m.in. na karcie lizbońskiej i rzymskiej, które w rankingu EuroTests zajęły odpowiednio piąte i trzynaste miejsce. W ciągu roku miasto wydało na jej wdrożenie ponad 2 mln zł, a od wprowadzenia sprzedano około 400 kart. Głównymi zarzutami wobec OpenWrocław jest mała dostępność kart oraz wysokie ceny, choć zarówno city card z Lizbony jak i Berlina w Euroteście zostały uznane za atrakcyjne cenowo. Jak zapewnia Magdalena Okulowska z Biura Komunikacji Społecznej UM Wrocławia idea karty jest dobra. – Obecnie trwa kontrola postępu wykonawcy projektu. Jesteśmy rozczarowani zakresem realizacji, jednak nie ma to nic wspólnego z ideą karty – podkreśla Okulowska.
Liczy się pomysł
Ze swojej karty zadowolone są władze Szczecina. W porównaniu z zeszłym rokiem sprzedaż wzrosła ponad dwukrotnie. W drugim kwartale 2012 roku sprzedano 39 kart dobowych i 136 trzydniowych. – Przy tworzeniu karty wzięliśmy pod uwagę bliskość granicy. Dobowa może zainteresować zwłaszcza mieszkańców Niemiec, którzy będąc blisko granicy, decydują się na krótki wypad do Szczecina – podkreśla Ewa Felikowska z Centrum Informacji Turystycznej w Szczecinie. Ponadto szczecińska city card umożliwia m.in. zniżkę na przejazdy do Berlina i transfer z lotniska. Karta jest też produktem rozpoznawalnym – bardzo często turyści mają świadomość istnienia karty jeszcze przed przyjazdem do miasta.
Dobre karty z dobrymi wynikami
Słupska Karta Turysty podobnie jak karta wrocławska działa od tego roku. Wdrożona na początku lipca już na siebie zarabia. – W ciągu sezonu sprzedano 700 kart pomimo właściwie zerowego budżetu na reklamę – mówi dyrektor słupskiego LOT-u. Karta Turysty w całości finansowana jest przez Lokalną Organizację Turystyczną – od przedsiębiorców, oferujących za jej pośrednictwem zniżki, nie są pobierane żadne opłaty. Dzięki temu oferta jest bogata, co przy niskiej cenie karty jest dodatkową zachętą.
O sukcesie może również mówić Gdańska Organizacja Turystyczna. A to za sprawą dobrej strategii, która sprawdza się w wypadku najlepszych europejskich city cards z czołówki rankingu EuroTests – jest łatwość w dostępie do informacji na temat karty i dostępnych dzięki niej zniżek gwarantuje zysk. W tym roku sprzedano o 142 proc. więcej Kart Turysty „Gdańsk-Sopot-Gdynia-Plus” niż w roku ubiegłym. Zdaniem samych jej twórców głównymi zaletami karty jest duża ilość partnerów oraz promocja. – Końcówka roku nie oznacza, że przestajemy działać. 6 listopada rozpoczęła się wielka miesięczna promocja, kartę można kupić za 8 zł, a wspólnie z 3gsg.ru zorganizowaliśmy konkurs – opowiada Lucyna Augustyn z Gdańskiej Organizacji Turystycznej.
Jednak bodaj najważniejszym czynnikiem gwarantującym sukces jest doświadczenie. W Krakowie karta istnieje od ponad 10 lat i jej pozycja wydaje się stabilna. – Z roku na rok obserwujemy niewielki wzrost, ale jesteśmy zadowoleni – mówi przedstawiciel Symposium Cracoviense, wydawca Krakowcard. Choć karta nie jest bardzo promowana, rocznie sprzedaje się ok. 2,5 tys. sztuk. Opłacalność gwarantuje wyrobiony w ciągu dekady istnienia karty system: koszt jej wyrobienia dzielony jest pomiędzy wydawcę a Zarząd Infrastruktury Komunalnej i Transportu w Krakowie, natomiast przedsiębiorcy, których oferta pojawia się w ramach Krakowcard, otrzymują prowizję od zysków ze sprzedaży Krakowcard.
Dopóki city cards polskich miast nie będą produktem kompleksowo pokrywającym potrzeby turysty, dopóty nie będą mogły konkurować z zagranicznymi kartami. Osoby tworzące je powinny wziąć pod uwagę każdy z czynników decydujących o sukcesie: cenę, promocję, dostępność informacji oraz zakres oferty – najważniejszą rzeczą, o której należy pamiętać, jest to, że każde miasto ma inną specyfikę i to od niej trzeba uzależnić całokształt produktu. Niespełnienie któregoś z oczekiwań turystów może przesądzić o porażce projektu. PAX
2012-12-12 16:38:00
powrót
Dołącz do dyskusji na stronie
»