„Kodowana turystyka” Czy wkraczająca do turystyki nowoczesna technologia pozwoli nam jeszcze na korzystanie z jej naturalnych uroków i skłoni nas do przysłowiowego „ruszenia się z domu”?
Można sobie przecież wyobrazić podróżowanie tylko do wirtualnych muzeów w 3D i wyświetlanie krajobrazów z dowolnego zakątka Ziemi według życzenia z rzutnika multimedialnego w domowym oknie. Możliwe jest także odwiedzanie atrakcji jedynie via Google Street View i poprzez super okulary Google, czy poznawanie walorów turystycznych jedynie przy użyciu aplikacji na iPhony oraz Smatrfony. W nieodległej perspektywie czeka nas chyba znaczący wzrost trendu „holiday under the roof - only”!!
W mojej głowie zrodziła się także nowa, nieco przewrotna i nieco złośliwa, wizja promocji turystycznej z wykorzystaniem fotokodów (QR), które mogą pomieścić 7000 cyfr albo tekst o długości 4300 znaków. I tak: QR kod jako jedyna treść megabilboardu 12x16, wyświetlanie na ekranie QR zamiast filmu promocyjnego w TV. A dalej, zamiast folderów na targach turystycznych - karteczki z wyciętym QR dla tzw. „stonki targowej”. Dodatkowo zamiast żywego przewodnika (bo i tak znikną po działaniach krnąbrnego ministra) QR na obiekcie atrakcji (Odkoduj Łódź).
Można także pomyśleć o powszechnym użyciu QR w budowaniu systemu szlaków turystycznych i IT. Proponuję zamiast 3-kolorowych znaków farbą i opisów kierunków na szczyt - wypalony QR na drzewie. Zamiast drogowskazu na autostradzie kierującego do Krakowa i Wieliczki - QR 2D, a zamiast brązowych znaków turystycznych tablic E-22 ukazujących nazwę atrakcji i jej piktogram - fluorescencyjny QR widoczny w nocy! Z infokiosków (jak z bankomatów) mogą być drukowane paski z QR zawierające listę i opisy lokalnych walorów turystycznych.
Czy czeka nas obraz turystycznego świata w kolorach czarno-białych i w kwadracikach? Nie jestem przeciwnikiem nowych technologii i wszelakich innowacji, ale jako turystyczna mróweczka nie chciałbym postrzegać świata realnego tylko jak pszczółka jej 7000-ami oczek.