Baba z wozu, koniom lżej Odnoszę wrażenie, że polska turystyka jest trochę jak wóz konny, z nieco ślepym koniem i woźnicą!
Wszystkie sektory gospodarki turystycznej, jak konie pełnokrwiste lub wytrzymałe kuce, ciągną wóz usług i produktów turystycznych pod górę otaczającego je kryzysu, po mocno wyboistej drodze rynku turystycznego. I tylko Turystyczny Woźnica w ślepym pędzie pogania batem te konie turystyki, dokładając dodatkowe chomąto funduszu gwarancyjnego i ubezpieczeń.
Polska turystyka A,D. 2013 nieco zipie, a jej końskie zdrowie to tylko powiedzonko, bo niewiele ma wspólnego z faktyczną kondycją i odpornością konia. Dodatkowy ciężar na turystycznym wozie może być nie do udźwignięcia.
Na marginesie, nie mam nic przeciwko rozwojowi polskiej turystyki (konnej) z udziałem tylko kobiet w roli jeźdźców, bowiem znam wiele innowacji w tej sferze, w tym unikatowe „Babskie Ranczo”. Jednak aby koniem (turystyką) kierować, a nie tylko dosiadać i poganiać, trzeba nieco nauki jazdy konnej i wysłuchania rad trenerów – ludzi turystyki, ze stosownym doświadczeniem! Głupi ten koń i jeździec, który dobrego owsa (porady) nie chce spożytkować.
Pewne jest także, że kobiety w turystyce dominują na rynku we wszystkich jego sektorach – to bardzo dobrze. Kobiety działające w branży turystycznej lubią bowiem aktywność i zaskakiwanie innych, a Polska, jako jeszcze europejska wieś turystyczna, bywa także innowacyjna, ale jednocześnie upadek z siodła zawsze jest możliwy i bardzo boli! A może potrzebna jest w polskiej turystyce zmiana typu „Baba z wozu, koniom lżej”, aby nasza szkapa – polska turystyka – nie padła, a stała się koniem trojańskim dla rynkowej konkurencji?