Chińska turystyka – dowodzi CNN – może się okazać najważniejszym zjawiskiem w globalnym przemyśle podróży od czasu wprowadzenia lotów pasażerskich. Chińscy turyści zaleją wkrótce świat. Świat, owszem, ale nie Polskę.
Rzecz jasna większość z nich podróżuje po Azji Południowo-Wschodniej, w Europie najbardziej lubią Francję, Hiszpanię, Włochy, Niemcy i Wielką Brytanię. Polska jest na szarym końcu ich zainteresowań. Nic więc dziwnego, że Polska Organizacja Turystyczna zastanawia się, jak ich nad Wisłę zanęcić. I uszczknąć choć troszkę z chińskiego tortu – bo nie dość, że są tak liczni, to mają szeroki gest i wydają za granicą najwięcej z podróżujących nacji.
POT przygotowała więc szereg pomocnych wskazówek: w kontaktach z turystami z Państwa Środka nie wypada tracić nerwów, okazywać emocji, spieszyć się ani krytykować, zwłaszcza braku demokracji i praw człowieka w Chinach, ani nie podejmować kwestii Tajwanu i Tybetu. Nie zechcą też naszego tradycyjnego śniadania, warto pomyśleć o kluskach i ryżu. Lubią za to być witani w drzwiach i oczekują spełnienia swoich życzeń jak najszybciej. Nudzą ich kościoły, style architektoniczne, rzeźby i zbyt skomplikowane niuanse historyczne.
Kochają za to zakupy i drogie marki. Ich zdaniem kosztowne produkty podnoszą prestiż i status – jeśli cena jest zbyt niska, rzecz staje się mniej atrakcyjna. Nie przekonają ich hasła „tanio” i „promocja” – ma być drogo i ekskluzywnie (ale zwyczajowo negocjują ceny). Chcą mieć dużo czasu na zdjęcia, zwłaszcza grupowe. Wysiłek fizyczny ich nie pociąga – wycieczka w góry jest możliwa wyłącznie kolejką. W podróży nie są samodzielni i potrzebują opieki pilota, a wolny czas chcą spędzać w lokalu z karaoke. Warto im zapewnić obsługę po chińsku, a w karcie meldunkowej uwzględnić też chińską wersję językową, zapewnić zieloną herbatę i chińską kuchnię – sugeruje POT.
Wygląda więc na to, że długo jeszcze nie ujrzymy turystycznych chińskich rzesz nad Wisłą. Chociaż, uwaga, tym nielicznym, którzy byli w Polsce, podoba się Kraków, Wieliczka i Puszcza Białowieska. Lubią też nasze zupy. Może więc nie wszystko stracone?
Autorka jest dziennikarką
„Gazety Wyborczej”
Budowanie ruchu turystycznego z jakiegoś kraju to lata żmudnej pracy i stosowania wielu koherentnych narzędzi. POT naiwnie łudzi się, że jednorazowy zakup mediów za irracjonalnie wysoką kwotę 50 mln zł spowoduje, że nad Wisłą pojawią się tłumy Azjatów. Świadczy to tylko o braku profesjonalizmu tej instytucji. Żaden kraj na świecie nie pozwala sobie na takie marnotrawienie publicznych środków na promocję!