Small Planet walczył do ostatniej chwili. Czytaj w najnowszym "WT"
Small Planet Airlines zawiesił działalność w Polsce. Ostatni lot wykonał w październiku zeszłego roku dla Rainbowa na Gran Canarię.
Touroperatorzy nie kryją rozczarowania, ale nie o zawiedzione nadzieje tu chodzi, a o poniesione straty finansowe. Niektóre rejsy były opłacone dwukrotnie – raz w ramach uiszczania przedpłat do przewoźnika, a później, kiedy ten nie mógł wykonać wszystkich swoich zobowiązań, do innych linii, które zrealizowały część rejsów zakontraktowanych pierwotnie w Small Planet. Bartosz Czajka, prezes Small Planet Airlines Polska, tłumaczył wielokrotnie przyczyny biznesowej porażki spółki. On sam przejął stery, kiedy firma znajdowała się w trudnej sytuacji finansowej, ale wówczas widział jeszcze szanse na wyjście z impasu. Wśród głównych powodów prezes wymienia zbyt rozbudowany plan połączeń, którego wykonanie było niemal niemożliwe, opóźnienie w dostawie kilku samolotów i problemy techniczne jednej z maszyn. To wszystko wywołało falę opóźnień, za które pasażerowie, coraz bardziej świadomi swoich praw, domagali się odszkodowań.
Prezes, choć nie podaje konkretnych kwot, potwierdza, że chodziło o miliony euro. Dla polskiego przewoźnika nie bez znaczenia były też problemy niemieckiej spółki Small Planet, która z podobnych powodów wpadła w tarapaty jeszcze w październiku zeszłego roku. Od tego czasu próbowała znaleźć inwestora, ale bezskutecznie. A ponieważ miała kłopoty finansowe, nie była w stanie zapłacić za zobowiązania Small Planet w Polsce.