OD REDAKCJI - WT10/208
Tak się ostatnio składa, że wydarzenia z czołówek gazet mają swoją branżową kontynuację. Co ciekawe, zwykle tę samą. Nie ważne, czy wybucha wulkan, czy płonie Grecja – zawsze ktoś z branży na tym straci. Nie tylko finansowo, wizerunkowo także. W końcu nie od dziś wiadomo, że turystyka to niekochane dziecko mediów.
Dlatego też nie dziwi mnie, że co pewien czas słychać, z różnych zakątków turystycznego biznesu, głosy dotyczące konieczności zainwestowania w profesjonalne (czytaj: realizowane przez specjalnie zatrudnioną do tego agencję) działania PR-owe. Miałyby one zbudować wizerunek całej branży. Ba, mówi się nawet o tym, by wynająć zawodowych lobbystów, którzy mogliby forsować tu i ówdzie korzystne dla turystyki rozwiązania.
Marzy nam się profesjonalna, silna, dbająca o wspólne interesy branża. Idea więc sama w sobie jest pociągająca. Choć jak każda rzucona luźno myśl budzi wątpliwości. Jako pierwsze pada nasze ulubione pytanie: kto za to zapłaci?( PIT? Ze składek? Nie sądzę...) Ale ważniejsze (i trudniejsze) wydaje się być uzgodnienie wspólnej linii takich działań. W samej branży plątanina interesów i celów zazwyczaj wyklucza przecież wypracowanie jednego stanowiska. Zamieszki w Grecji dla jednych to strata, dla innych zysk. Podobnie z kryzysem wulkanicznym. Nie każdy na nim stracił. Byli tacy, dla których pył wrzucany przez Eyjafjallajökull miał kolor złota. Przed nami więc ciężki orzech do zgryzienia. I w całej sprawie tylko jedno jest pewne: nie można uciec od problemu.
2010-06-24 14:46:00
powrót
Dołącz do dyskusji na stronie
»