Złudna potęga wizerunku

Przykład sąsiadów pokazuje, jak potężna to dźwignia przemysłu turystycznego. W Polsce pozostawiono organizację warsztatów turystyki przyjazdowej inicjatywie komercyjnych organizatorów, co znacznie ogranicza ich skalę, rozmach i skuteczność. Sukcesy zarówno austriackiego ATB, jak i niemieckiego GTM, mogą zapisać na swoje konto tamtejsze narodowe organizacje turystyczne. To one koordynują wysiłki zainteresowanych, opracowują programy, wymyślają atrakcje, a przede wszystkim włączają w przedsięwzięcie samorządy miast i regionów goszczących potencjalnych kupców ofert. Kiedy słyszę o tym, że regiony mają więcej pieniędzy na rozwój turystki niż POT, zastanawiam się, czemu nasza organizacja nie chce imprezy, która zobligowałaby samorządy terytorialne do wysiłku finansowego na rzecz promocji turystyki? Zapewne dlatego, że byłoby to przedsięwzięcie bardziej skomplikowane niż kolejny przetarg na agencję reklamową. Trudniej zapewne wydać unijne 6 mln, organizując pomysłowe, wędrujące po regionalnych stolicach giełdy, gdzie Podlasie czy Podkarpacie pokażą swoje walory i wystawią na sprzedaż miejsca noclegowe i atrakcje.
A może POT wzorem wielu polityków uznał, że i tak liczy się głównie wizerunek, nie efekty?   Liliana Olchowik