Niekiedy słyszy się pytanie: czy Polska jest atrakcyjna turystycznie? Jeśli zadają je z zagranicy, którzy nie mają wiedzy i źródeł informacji, można im wybaczyć. Gorzej, gdy pytają tak mieszkańcy Polski samych siebie.
Zawiera ono dozę kokieterii i – w podtekście – oczekiwanie na potwierdzenie. Może też świadczyć o zakompleksieniu, narcyzmie lub zakompleksionym narcyzmie. W gruncie rzeczy jednak jest to pytanie bezsensowne, tak w sensie logicznym, jak i poznawczym. Jeśli pytający zostanie potraktowany poważnie, oczekujmy odpowiedzi zarówno potwierdzających (tak, Polska jest atrakcyjna), jak i przeczących (nie jest).
Argumenty w obu przypadkach mogą być rozsądne i prawdziwe, a więc otrzymujemy dwie poprawne, choć sprzeczne, odpowiedzi. To przekreśla logiczną poprawność pytania. Jego wada genetyczna zawarta jest w subiektywnym znaczeniu słowa „atrakcyjność”. Lud prosty od wieków powiada, że nie to ładne, co ładne, ale to, co się komu podoba. W ten sposób dochodzimy do bezsensu poznawczego. Co może wyniknąć z tego dla atrakcyjności, że np. 85 proc. albo 5 proc. Polaków odpowie: tak, tak, jest atrakcyjna? Kompletnie nic. Więc zamiast zadawać mało sensowne pytania, wystarczy popatrzeć, ile Polska na turystyce zarabia. Jeśli dużo i coraz więcej, to jest, i to coraz bardziej. A jeśli odwrotnie, to…
Ted