VAT uderza w Grecję
Destynacje
Grecki rząd przez lata fałszował oficjalne dane dotyczące gospodarki. Wystawiło to zaufanie zagranicznych inwestorów na próbę i zniechęciło ich do lokowania tam funduszy. Dlatego też jest to państwo szczególnie wrażliwe na zaostrzenie polityki fiskalnej. Co może to oznaczać dla polskich biur podróży?
Sprzedawcy, którrzy mają Grecję w ofercie, powinni się przygotować na kłopoty. Samo podniesienie VAT nie okazałoby się tak dotkliwe, gdyby nie fakt, że towarzyszą mu szczególne okoliczności. – To kolejny kamyk, który tworzy lawinę – mówi Łukasz Mikosz, właściciel biura Aquamaris. – A my nic z tym nie robimy, myśląc, że dobra passa tej destynacji będzie trwała wiecznie. To głupie – dodaje oburzony. Inni touroperatorzy zauważają już spadek zainteresowania tym kierunkiem. – Będzie tylko gorzej – pesymistycznie stwierdza Wiesław Krawczyński, właściciel biura Almatur.
Rząd Georgiosa Papandreu został postawiony pod ścianą. Rosnący deficyt budżetowy zmusił go do podniesienia podatku VAT. Czy dla polskich biur oznacza to kolejne kłopoty?
Zmiana stawki podatku oficjalnie weszła w życie z dniem 1 lipca 2010 r. VAT wynosi teraz 23 proc. W porównaniu z 15 marca to skok o 2 proc. Oznacza to wzrost kosztów bazy noclegowej i wyżywienia. Touroperatorzy twierdzą też, że Grecja do tej pory broniła się niskimi cenami, więc ich podniesienie może się okazać dla tej destynacji zabójcze. – Zwłaszcza że ten kierunek ma relatywnie słabą promocję,
a media ciągle robią mu czarny PR – dodaje Mikosz. Mimo to przedstawiciele niektórych biur nadal nie widzą problemu. – To, że wzrósł VAT, nie oznacza, że wszystkie hotele podniosą ceny – mówi Agnieszka Lipowczyk z Ecco Holiday. – Niektóre z nich mogą sobie pozwolić na utrzymanie dotychczasowego poziomu. Nie ma powodu do paniki – dodaje.
Grecja jak butelka Coca-Coli
W branży nastąpił więc rozłam na touroperatorów, którzy widzą w Grecji niezniszczalny hit sprzedażowy, i tych, którzy są zaniepokojeni sytuacją w kraju. Jak w rzeczywistości silna jest grecka marka? – To niewątpliwie niezwykle popularna destynacja, ale to nie znaczy, że możemy ją zaniedbać – mówi Mikosz. Tłumaczy też, że w naszym kraju brakuje przedstawicieli Greckiej Organizacji Turystycznej. Według niego jednostka w Pradze, która zajmuje się interesami polskimi, załatwia sprawy na jako tako, nie wnikając zbytnio w ważne dla rodzimej branży szczegóły. – Powtórzę: nie można zaniedbać promocji tego kraju. Chorwacja wydaje miliony na budowanie wizerunku,
a Grecja polega na tym, co było wcześniej – mówi Mikosz. Jako przykład daje Grekom... Coca-Colę. – To jest niezwykle silna marka, a i tak się reklamuje, bo wie, że bez tego straci część rynku. Czemu w turystyce jeszcze tego nie odkryliśmy? – pyta.
Znaleźć winnych
Najczęściej powtarzane pytanie to: co zrobić w takiej sytuacji? Czy branża, która byłaby zjednoczona i wyposażona w silną reprezentację, mogłaby coś zmienić w tej sytuacji? W dyskusji pada nazwa PIT, która i w tym przypadku wywołuje silne emocje. – Uważam, że Polska Izba Turystyki nie powinna pokazywać, że na wszystko się zgadzamy. Powinna przynajmniej prowadzić działania PR-owe – stwierdza pragnący zachować anonimowość przedstawiciel jednego z biur podróży. – A zamiast tego, zamiast nas reprezentować, siedzi cicho. W ten sposób pokazujemy, że popularne wśród polskich turystów kraje mogą robić, co im się żywnie podoba – dodaje. – To chyba jakiś żart – odpowiada Stanisław Piśko z PIT. – A może mamy też wpływać na politykę w Rosji? – pyta zirytowany. Tłumaczy też, że o ile państwo działa zgodnie z prawem Unii Europejskiej, to nie można wpłynąć na decyzje. KT
2011-01-07 17:25:00
powrót
Dołącz do dyskusji na stronie
»