W pierwszym półroczu tego roku na Baleary przybyło o pół miliona turystów więcej niż w tym samym okresie ubiegłego roku. W sumie było ich 7,7 miliona, a przychody z tego tytułu wyniosły 8,25 mld.
Co prawda ogólny poziom wydatków turystów wzrósł rok do roku o 13,6 proc. oraz o 5,4 proc. w przeliczeniu na mieszkańca, ale to, co martwi, to fakt, że nie są one równomiernie rozłożone. Wzrost cen zakwaterowania, szczególnie w szczycie sezonu, podobnie jak wyższe ceny biletów lotniczych, ograniczają gotowość wczasowiczów do wydawania pieniędzy na inne usługi. Cierpią na tym restauratorzy, taksówkarze i handel, pisze Mallorca Magazin.
Pod względem przychodów rekordowy był zeszły rok, a to dlatego, że oszczędności poczynione w czasie pandemii pozwoliły wielu osobom zwiększyć wydatki na wakacje. Spora grupa podróżnych postanowiła spędzić urlop w bardziej luksusowych warunkach. W tym roku widać natomiast oszczędności – przykładowo w czerwcu średni pobyt trwał krócej niż pięć dni.
Miguel Pérez Marsà, prezes Abone, balearskiego stowarzyszenia na rzecz życia nocnego i rozrywki, przyznaje, że „bilans nie jest zły, ale nie taki, jakiego się spodziewaliśmy”. Przychody są w tym roku niższe o 15–20 proc. rok do roku. Coraz więcej osób zamiast kupować nocleg tylko ze śniadaniem i wydawać pieniądze później w restauracjach, decyduje się na opcję all inclusive.
Ceny pobytów hotelowych wzrosły w czerwcu o 7 proc. rok do roku, a przychód na jeden dostępny pokój zwiększył się o 9,5 proc. do średnio 120 euro za pokój. Obłożenie stale rośnie, ale nie oznacza to, że firmy nie odnotowują także spadku wydatków na usługi dodatkowe. - To prawda, że na usługi wydatki wewnętrzne, np. w hotelowej restauracji, obniżyły – potwierdza Javier Vich, prezes Stowarzyszenia Hoteli Palma. MG