Strona główna  |  Wydawnictwo  |  Wydania cyfrowe  |  Kontakt  |  Reklama

 
Aktualności

»

Armatorzy nie przerzucają dopłat paliwowych na klienta

Mimo wzrostu cen paliwa, żaden ze znaczących armatorów statków wycieczkowych nie podniósł cen swoich imprez. Sytuacja ta może wydawać się wręcz nieprawdopodobna, gdy porównać ją z rynkiem linii lotniczych i wakacji czarterowych.

Kiedy cena paliwa lotniczego rośnie niewspółmiernie do biznesowych założeń, linie lotnicze, zarówno czarterowe, jak i regularne przerzucają całość, a przynajmniej część dodatkowych kosztów na touroperatorów i na pasażerów. Zupełnie inaczej do problemu podchodzą zarządzający wycieczkowcami. Choć droższa ropa to wyższy koszt także dla nich, klienci wycieczkowców nie muszą, póki co, borykać się z problemem droższych wakacji.
Formalnie Carnival Cruise Lines zastrzega sobie prawo do dodania opłaty paliwowej, jeśli cena ropy na giełdzie w Nowym Jorku (New York Mercantile Exchange Index) przekroczy 70 dol. za baryłkę. Z kolei Norwegian Cruise Line ustanowił górną granicę ceny za baryłkę na 65 dol. Tu wyznacznikiem są notowania West Texas Intermediate Fuel. Na stronie internetowej Carnival Cruise Lines podano, że w momencie przekroczenia określonego przez nią progu, firma ma prawo zażądać dopłaty w wysokości 9 dol. za dzień za osobę. Mimo że koszt paliwa już od dawna jest wyższy, armator poinformował w tym miesiącu, iż nie planuje podnoszenia cen rejsów. „W świetle obecnej sytuacji ekonomicznej nie zamierzamy wdrażać dopłaty paliwowej. Nadal będziemy monitorować sytuację na rynku i dostosowywać swoje decyzje do zmieniających się realiów”. Podobnie zachował się Norwegian Cruise Line. Na stronie internetowej tej linii napisano, że wysokość dopłaty paliwowej może wynosić nawet 10 dol. za osobę. Jednak armator do tej pory nie poprosił swoich pasażerów o wpłatę dodatkowych kwot. Wyższe ceny biletów lotniczych, które po części są konsekwencją rosnących cen paliwa, stają się nawet przyczyną organizacji niektórych spotkań korporacyjnych na statkach stacjonujących w najważniejszych portach na terenie Stanów Zjednoczonych. Jo Kling, prezes Coral Gables, Florida, powiedziała, że wysokie koszty przelotów powodują, iż spotkania stają się krótsze. Zamiast pięciu do siedmiu nocy, trwają dziś trzy do maksymalnie pięciu dób. Jo Kling dodała, że po zamachach z 11 września, trend do brania udziału w rejsach odbywających się w obrębie Stanów Zjednoczonych bardzo się rozwinął.
Dziś liczba statków wypływających z ponad dwudziestu amerykańskich miast, które zawijają tylko do portów na terenie kraju jest bardzo duża, a tendencja do rezygnowania z przelotów na rzecz wycieczkowców zaznacza się w USA coraz wyraźniej. Czyżby cruisery wkraczały w segment korporacyjny? MG

2012-04-27 16:45:00

powrót

Dołącz do dyskusji na stronie

»

Komentarz:
Text:
Podpis:
Nazwa:
WWW:

Wysłanie komentarza oznacza ze zgadzam się na regulamin.
Dołącz do dyskusji na FB

»

 
.

»



Newsletter

»

Zamów newsletter