Strona główna  |  Wydawnictwo  |  Wydania cyfrowe  |  Kontakt  |  Reklama

 
Aktualności

»

Egzotycznie - pisze Alicja Dąbrowska

Biwak pod pałacem Dożów. W centrum Wenecji obowiązuje od niedawna surowy zakaz biwakowania z prowiantem.

Co to oznacza? Strażnicy do zadań specjalnych nie pozwalają turystom zjeść kanapek czy kawałka pizzy na wynos na słynnych placach i schodach historycznych budowli. Mają ów zakaz egzekwować skrupulatnie. Nie można nie tylko jeść pod gołym niebem w pobliżu pałacu Dożów, ale nawet przysiąść na marmurowych stopniach przy bazylice św. Marka na chwilę odpoczynku. Upominaniem zwiedzających zajmuje się piętnaście wyznaczonych do tego osób z napisem „strażnik świętego Marka” na służbowych kamizelkach, różnych narodowości, by mogli łatwo porozumieć się z cudzoziemcami. Patrolują place i zaułki wraz ze strażą miejską (ta w szczególnych przypadkach może karać wyjątkowo niezdyscyplinowanych grzywnami).
Czy to wystarczy, by okiełznać rzesze turystów, którzy oblegają miasto przez okrągły rok?
Założone m.in. przez kupców i restauratorów stowarzyszenie Plac Świętego Marka, które jest jednym z inicjatorów tych patroli, informuje, że interweniują one w sposób zdecydowany i stanowczy. I ma tak być przez cały sezon, do 30 września, gdy gości zjawiają się tu miliony.
Mam jednak niejasne podejrzenie, że tak naprawdę nie chodzi o utrzymanie porządku, szacunek dla zabytków czy względy higieniczne.
A w każdym razie nie tylko o nie. Restauratorom nie w smak ci goście, którzy omijają ich stoliki (a w ścisłym centrum nawet małe co nieco czy kawa kosztują o wiele droższej, nawet przy barze, na stojąco). I korzystają z własnych zapasów. Ech, łza się w oku kręci, gdy wspomnę moje dawne włoskie eskapady. Niczym nieograniczone. Ja też uwielbiałam biwakować (do głowy by mi nie przyszło, że można by to tak nazwać!). Dla przyjemności jedzenia pod gołym niebem, ale i dlatego, że na podziwianie bogactw Wenecji czasu zawsze za mało. A w ten sposób można było mieć trzy w jednym: cudowne widoki, oszczędność czasu i pieniędzy, choćby na drogie we Włoszech bilety wstępu. Podobny zakaz wprowadzono na czas lata w centrum Rzymu. Kto wie, czy na tym koniec... 

Autorka jest dziennikarką „Gazety Wyborczej”

2012-05-29 16:29:00

powrót

Dołącz do dyskusji na stronie

»

Komentarz:
Text:
Podpis:
Nazwa:
WWW:

Wysłanie komentarza oznacza ze zgadzam się na regulamin.
Dołącz do dyskusji na FB

»

 
.

»



Newsletter

»

Zamów newsletter