Kierunek: Birma Birma ma szansę stać się azjatycką potęgą turystyczną. Oczywiście nie za rok i nie za dwa.
Niemal wszystko w rękach rządu i prezydenta Thein Seina – reformy i kroki czynione w kierunku demokratyzacji sprawiają, że zainteresowanie tym egzotycznym krajem rośnie na potęgę i faktycznie zjawia się tam coraz więcej gości.
Z pewnością przybędzie ich również za sprawą Aung San Suu Kyi. Przywódczyni opozycji, ikona demokratycznych przemian, odwiedziła właśnie Europę, m.in. odebrała w Norwegii przyznanego jej w 1991 r. pokojowego Nobla. Mogła opuścić ojczyznę po raz pierwszy od 24 lat, które spędziła w areszcie domowym...
W styczniu „New York Times” umieścił Birmę na trzecim miejscu swojej listy 45 topowych kierunków turystycznych tego roku. Dlaczego? Jakie atrakcje kryje ten do niedawna izolowany i zapomniany kraj, którym przez dekady rządziła wojskowa junta? Ano właśnie, być może największym wabikiem jest to, że tak długo pozostawał zamknięty i niewiele było o nim wiadomo. Tylko nieliczni (mnie udało się to ponad dwa lata temu) docierali przecież do Birmy pełnej wiekowych pagód i posągów Buddy, nieskażonej masową turystyką, zamieszkałej przez wielce gościnnych ludzi, ale też targanej konfliktami religijno-etnicznymi.
Liczba turystów odwiedzających ostatnio główne miasto, Rangun, podwoiła się w porównaniu ze statystykami sprzed 10 lat. I wciąż rośnie. Gdy w 2011 r. było ich tam 365 tys., to w tym roku od stycznia do kwietnia – już 175 tys. Jednak ludzie z biznesu turystycznego obawiają się (i słusznie), że Birma wcale nie jest gotowa na przyjęcie tak wielu gości. Główna przeszkoda – fatalny transport. Stan nielicznych dróg jest katastrofalny, łodziami podróżuje się długo i nie wszędzie da się wodą dotrzeć. Wewnętrzne linie lotnicze (całkiem niezłe, jest ich kilka) obsługują zaś przede wszystkim główne atrakcje turystyczne – prócz Rangunu jezioro Inle, Bagan i dawną królewską stolicę Mandalay.
A turyści? Ci już się skarżą na tłok, na rosnące ceny i na to, że... Birma przestaje być krajem dla wtajemniczonych.
Autorka jest dziennikarką „Gazety Wyborczej”