Fundusz czy ubezpieczenia? Obrywam trochę za swoje poglądy w sprawie funduszu turystycznego, ale trudno jest też znieść sytuację, w jakiej obecnie znajdują się touroperatorzy.
Domniemanie, że planują wywozić turystów i znikać z rynku, pozostawiając urzędom marszałkowskim górę problemów, jest powszechne. Narasta presja, żeby podnosić sumy gwarancyjne i/lub tworzyć rozmaite wersje funduszu turystycznego. Mnożą się Janosiki, gotowe odebrać touroperatorom i dawać turystom. Gubią po drodze świadomość, że wszelkie koszty ostatecznie musi ponieść nabywca. O ileż łatwiej wystąpić w roli obrońcy uciśnionych, aniżeli zaproponować wprowadzenie obowiązkowego ubezpieczenia, którego koszt ponosiliby sami turyści. Chciałabym zapytać takiego Janosika, czy naprawdę wie, co daje turystom obecny system gwarancji? Wyobrażam sobie wymarzony wyjazd, na który czekam i szykuję się z całą rodziną. Jestem przekonana, że ustawodawca zadbał przede wszystkim o moje dobro. Otulona państwowym płaszczykiem opieki czuję się zwolniona z myślenia. Wybieram tanie oferty, które normalnie powinny wzbudzić moją czujność. Jeśli okaże się, że mam pecha, to przecież… mam zapewniony powrót do Polski. A wymarzone wakacje? Gdzie jest dobry wujek, który miał się mną zaopiekować?
Dlatego hurtem odpowiadam na pytania, jakimi zasypano mnie na forach wszelakich: jestem przeciwna zwiększaniu gwarancji, a fundusz uważam za szalony pomysł. Nie tylko dlatego, że trudno sobie wyobrazić całkiem nowy twór (rynkowy?), który podoła ubezpieczeniu imprez, jakich nie chcą ubezpieczać doświadczone firmy. Przede wszystkim dlatego, że protestuję przeciwko obciążaniu solidnych przedsiębiorców w imię promowania eksperymentatorów biznesowych.
http://levitra-20mg-priceof.online/ - levitra-20mg-priceof.online.ankor <a href="http://pricespharmacy-canadian.online/">pricespharmacy-canadian.online.ankor</a> http://buy-amoxicillin-amoxil.online/