Skalska Danuta - sylwetka
Prezes PUHIT SA opowiada o życiowych wyborach i i pasjonujacej roli babci Naprawdę nic mnie nie zaskoczy
Danuta Skalska, prócz profesjonalizmu, który pozwolił jej współuczestniczyć w procesie przekształcania hoteli robotniczych w prężnie działającą sieć nowoczesnych obiektów PUHIT SA, znana jest również z niespożytych zasobów energii.
Czterdzieści lat w jednej firmie może w pierwszej chwili wydawać się przerażające. Wielu wyobrazi sobie zapewne stanowisko, w którym na wzór bibliotekarza, przenosi się książki z półki na półkę i niestrudzenie zdmuchuje się natrętnie osiadający kurz. Nic z tych rzeczy! Udowadnia to Danuta Skalska, której ścieżka kariery przypomina amerykański sen. Awansując coraz wyżej, nie miała czasu się nudzić.
Zawsze chciałam być lekarzem
Choć, jak wielu w branży turystycznej, swoje zawodowe początki łączy bardziej z dziełem przypadku niż z własnymi wyborami, dziś jest zadowolona, że jej życie potoczyło się właśnie w taki sposób. – Tak naprawdę zawsze chciałam być lekarzem, a że byłam typem społecznika, więc już od wczesnych lat udzielałam się w harcerstwie, w którym zaczynałam od zucha, a skończyłam na komendancie szczepu – opowiada Danuta Skalska, prezes grupy kapitałowej PUHIT SA. Choć trzy razy zdawała na medycynę, mimo pomyślnie napisanych testów merytorycznych, zawsze brakowało jej przyznawanych w tamtych czasach punktów specjalnych. – Między jednym egzaminem a drugim trzeba było coś robić i pracować. Tak się złożyło, że ojciec mojej koleżanki był na kierowniczym stanowisku i potrzebował pracownika ds. rozliczeń do Hotelu Robotniczego na Służewcu. Tak, jako dwudziestoletnia dziewczyna, znalazłam się w dzisiejszym hostelu Służewiec. Dokładnie 15 stycznia 2013 minie 40 lat mojej pracy w firmie – wspomina. Nowe zajęcie coraz mocniej ją ciekawiło. W międzyczasie poznała swojego męża i pojawiły się dzieci. Podczas urlopu macierzyńskiego dojrzała do tego, by stwierdzić, że sama rola matki to jednak dla niej za mało. Zdecydowała się na studia turystyczne na poznańskiej AWF. Po studiach od razu wróciła do pracy. Śmieje się, że właściwie całe jej życie zawodowe jest związane z jedną firmą. Tyle, że firma ciągle się zmieniała. I to właśnie ten nieustanny rozwój nie pozwolił jej się znudzić i szukać nowego zajęcia. – Tworzymy taki nierozerwalny duet – żartuje ze swojego stosunku do pracy.
Trudne początki
Dziś Danuta Skalska z rozrzewnieniem wspomina pierwsze lata pracy w hotelu. Choć, jak mówi, w hotelu zdarzają się również i dramatyczne sytuacje, zawsze woli wspominać te najweselsze. Do takich należą przede wszystkim historie związane z początkami jej pracy, kiedy była kierownikiem piętra hotelu robotniczego na Służewcu, gdzie mieszkało 700 mężczyzn. – Przyjeżdżali do nas ludzie werbowani z całej Polski. Warszawa się rozbudowywała.
Był taki okres, kiedy pomagało się robotnikom zaadoptować do życia w wielkim mieście. Ci ludzie przyjeżdżali z miejsc, w których często nie było prądu, toalet. To życie w Warszawie, w nowoczesnym budynku mieszkalnym, z kuchnią, z łazienką – było dla nich szokiem. Dla mnie ten pierwszy okres był największą szkołą życia – deklaruje Skalska. – Byłam bardzo młoda i zderzyłam się od razu z innym światem. Dziś w zachowaniach gości hotelowych, w codziennych sytuacjach, naprawdę nic mnie nie zaskoczy. To była świetna szkoła życia – śmieje się, wspominając.
Nowa, stara firma
Kluczową rolę w utrzymaniu jej w jednej firmie odegrały coraz to nowe wyzwania, jakie przed nią stawiano. – Gdyby była taka sytuacja, że firma byłaby bardzo statyczna, bez szans na rozwój, bez zmian, pewnie szukałabym nowej pracy – deklaruje. Dodaje jednak, że w czasie, w którym zdążyła się już nieco przyzwyczaić do pracy w branży hotelarskiej, rozpoczęła się transformacja Polski, a z nią również przemiany wszystkich państwo- wych przedsiębiorstw. – To jest bardzo ważne, jakiego ma się szefa. Czy stawia na rozwój, czy wspiera (a ja właśnie na takiego trafiłam), czy mówi, „ty tutaj jesteś, żeby robić czarną robotę, a ja nie” – opisuje swoje doświadczenia. Ten wzór jest dla niej zresztą do dziś aktualny i sama również stara się być bardziej liderem niż szefem. Przez lata wypracowała również własne zasady. Przede wszystkim stara się pozostać człowiekiem. Nie zgadza się również ze stereotypem, że kobieta na kierowniczym stanowisku nie może sobie pozwolić na okazywanie emocji. Mimo, że na co dzień jest optymistką i wypełnia ją pozytywna energia uważa, że czasem można pozwolić sobie i na płacz. – Ale to też jest dobre, bo emocje, które są w człowieku, trzeba jakoś wyładować. Płaczemy na filmach, wzruszamy się, jak widzimy fajną scenkę, dlaczego mamy nie płakać wtedy, kiedy użalamy się sami nad sobą? – pyta Skalska. Wierzy, że najważniejsze, co jest potrzebne w byciu dobrym przełożonym, to właśnie owo zachowanie ludzkiej twarzy. Całej reszty można się nauczyć.
„Babcia, nie denerwuj się”
Mimo ogromnego przywiązania do pracy pamięta jednak, że życie nie ogranicza się tylko do PUHIT-u. Gdy chce odpocząć, chętnie wsiada na rower, ale największy relaks zapewniają jej kontakty z obydwiema wnuczkami. – Nadały nowy wymiar mojej egzystencji – deklaruje Danuta Skalska. Sześcio- i czterolatka sprawiły, że musi na powrót zacząć robić rzeczy, z których kiedyś już zrezygnowała. – A to jakiś epizod z nartami, a ja przecież dawno nie jeździłam na nartach. A to trzeba było pójść na łyżwy. Usłyszałam tylko „Babcia, nie denerwuj się, tylko tak się rozpędź i przechyl, żebyś się nie rozbiła” – relacjonuje swoje najnowsze przygody. Kto wie, może to właśnie ta umiejętność rozpędzania się i nie przewracania zadecydowały w pewnej mierze o jej życiowych sukcesach. KP
Danuta Skalska urodziła się w 1951 roku. Jest absolwentką Turystyki i Rekreacji na AWF w Poznaniu. W 1973 roku zaczęła pracę w hotelach robotniczych. Dziś jest prezesem grupy kapitałowej PUHIT SA. Jest mężatką, ma dwie córki i dwie wnuczki.
powrót