RAPORT Turystyka przyjazdowa.
Przyjazdówce potrzebne jest silne lobby Podczas gdy turystyka wyjazdowa jest przedmiotem szerokiej dyskusji, w wypadku przyjazdówki obserwujemy sytuację odwrotną. Państwo wciąż nie docenia jej roli biznesowej, przez co biura incomingowe pozostają niezauważane. Niemający wsparcia touroperatorzy sami jednak nie chcą się konsolidować.
W Forum Turystyki Przyjazdowej (FTP) jest zrzeszonych ok.
80 biur incomingowych. – Wydaje mi się, że liczba ta oddaje wielkość tego rynku – mówi Tadeusz Milik, prezes FTP i właściciel biura Furnel Travel. Przedstawiciele branży oceniają, że 80 biur incomingowych na jednym rynku to dużo. – Dla porównania w Niemczech, kraju dwa razy większym od Polski, znaczących biur jest ok. 25 – podaje Grzegorz Soszyński, prezes Janpol. Choć touroperatorzy i przedstawiciele branży postrzegają polski rynek turystyki przyjazdowej jako duży, to dla rządzących, jak się okazuje, jest on wciąż za mały, by brać pod uwagę jego potrzeby. – Politycy nie zdają sobie sprawy, że na turystyce przyjazdowej można zrobić biznes. Zapytani, czy wiedzą, na czym polega eksport w turystyce, odpowiadają, że na wysyłaniu turystów do Egiptu – mówił podczas spotkania FTP zorganizowanego w trakcie poznańskich targów Jan Błoński, prezes OST Gromada i Mazowieckiego ROT-u. – Idzie kryzys. Tymczasem turystyka krajowa to sprzedawanie pracy w czystej postaci, sposób na zniwelowanie bezrobocia. Urzędnicy tego nie czują – mówił.
W jednym worku
Przedsiębiorcy skarżą się, że są marginalizowani. – Ustawodawca powinien odrobić pierwszą lekcję i odróżnić turystykę wyjazdową od przyjazdowej! – stanowczo twierdzi Soszyński. Touroperatorzy chcą przede wszystkim, żeby w regulacjach prawnych wyodrębniono turystykę przyjazdową, gdyż w świetle obowiązującej ustawy firmy incomingowe podlegają pod te same przepisy, co firmy wyjazdowe. Muszą mieć takie same zabezpieczenia, choć w ich wypadku ryzyko jest nieproporcjonalnie mniejsze. – W wyjazdówce gwarancja ma objąć klientów, a w przyjazdówce kogo? To jest relacja B2B, więc wchodzą w grę zupełnie inne regulacje – zaznacza Grzegorz Soszyński. Wtórują mu inni touroperatorzy. – Biura zajmujące się turystyką przyjazdową nie powinny być w żaden sposób objęte obowiązkiem posiadania gwarancji ubezpieczeniowych. Na ten fakt zwracano uwagę już od dawna. Pod tym względem obowiązująca ustawa jest wadliwa – mówi Tadeusz Milik. Aktualne prawo powoduje, że przedsiębiorcy ponoszą niepotrzebne koszty, co obniża rentowność biur, tym bardziej że pracują na niskich marżach. Głos touroperatorów jednak nie dociera do uszu Ministerstwa Sportu i Turystyki. Głównym tego powodem jest brak skutecznego lobbingu na rzecz firm przyjazdowych. Jednak członkowie Forum Turystyki Przyjazdowej nie chcą, by to nieformalne zrzeszenie, powstałe jako ciało doradcze Polskiej Organizacji Turystycznej, otrzymało formę prawną. – Na ostatnim zebraniu przy okazji poznańskich targów, członkowie wypowiedzieli się za pośrednictwem ankiety, że nie chcą, by Forum stało się formalnym stowarzyszeniem. Takie samo stanowisko zajmuje w tej sprawie POT – podaje Tadeusz Milik. – Każda struktura organizacyjna ma swoje plusy i minusy – dodaje jednocześnie. Jednak czy przez niechęć do instytucjonalizacji przedsiębiorcy sami się nie marginalizują?
Dużych graczy jest niewielu
Na brak wspólnego głosu rzutuje fakt, że polska przyjazdówka jest rozdrobniona. Na rynku dominują małe firmy; tylko ok. 10–15 biur spośród wspomnianej osiemdziesiątki zatrudnia powyżej 15 osób. – W turystyce przyjazdowej, również tej typu incentive, dominują małe biura, często rodzinne, które działają lokalnie. Jest też wiele biur działających w niszach produktowych – tłumaczy Soszyński. Podobnego zdania jest Leszek Ostaszewski z Travel Projekt. – Wiele jest jednoosobowych podmiotów, które żyją tak naprawdę z obsługi jednego klienta.
Nie tworzą natomiast nowych produktów, nie wydają katalogów przyjazdowych i nie promują Polski poprzez reklamę oraz udział w workshopach i targach – twierdzi. Biura incomingowe osiągają także dużo mniejsze obroty niż turystyka wyjazdowa. – Pułap 20 mln to poprzeczka dla większości zawieszona za wysoko – twierdzi Grzegorz Soszyński. Skutkiem tego znaczna część biur incomingowych zajmuje się też, w mniejszym bądź większym zakresie, turystyką wyjazdową. – To zróżnicowanie działań wynikać może z dużej sezonowości w turystyce przyjazdowej.
Ogromna większość przyjazdów turystycznych do Polski odbywa się w okresie maj–październik i z pewnością niektóre biura poza sezonem zmuszone są do szukania innych źródeł dochodu – twierdzi Leszek Ostaszewski. Panuje również przekonanie, że firmy „podzieliły” pomiędzy sobą rynek. Z tego powodu konkurencja między biurami incomingowymi w zasadzie nie istnieje. Sami touroperatorzy oceniają, że należy się raczej spodziewać zamykania istniejących, niż powstawania nowych firm działających w tym segmencie. – Na pewno znika część małych biur, które nie wytrzymują presji rynku, nie są to jednak istotne zmiany w całej strukturze. Główni gracze są ciągle ci sami – ocenia Soszyński.
Przyjazdówka na plusie
Pomimo rozdrobnienia rynku, biura incomingowe mają się dobrze, jak uważają sami organizatorzy. Niektóre podreperowały budżety, obsługując grupy przy okazji Euro 2012. – Obroty w Travel Projekt wpisują się w trend wzrostowy.
Tylko w tym roku, także dzięki imprezom podczas Euro 2012, odnotowaliśmy wzrost przychodów na poziomie ponad 20 proc. – przyznaje Leszek Ostaszewski. Jednak większość touroperatorów zamiast zyskać na mistrzostwach Europy w piłce nożnej, straciła. Organizatorzy narzekali, że UEFA blokowała hotele i biura nie mogły obsłużyć swoich stałych klientów. W mniejszym stopniu polską branżę przyjazdową dotykały także upadki zagranicznych kontrahentów, którzy zamykali swoje podwoje podobnie jak polscy organizatorzy. Musieli wówczas borykać się z nieuregulowanymi zobowiązaniami. – Mam jednak wrażenie, że ten rok branża będzie mogła zaliczyć do udanych, widać to nawet w tym momencie, kiedy mamy niski sezon, a ruch jest na dobrym poziomie – ocenia Soszyński. Wciąż jednak barier ograniczających rozwój przyjazdówki jest dużo.
Poselskie wsparcie
Wśród najczęściej wymienianych są obowiązujące procedury wizowe. – Chcielibyśmy rozwijać rynek wschodni, w którym upatrujemy duży potencjał, jednak przeszkodą są problemy wizowe. Obecny system e-voucherowy działa źle. Turyści spoza strefy Schengen mają problemy z uzyskaniem wiz. Zdarza się, że jest grupa, zostały zarezerwowane hotele, przejazdy, a na koniec się okazuje, że turyści nie dostali wiz. I cała praca idzie na marne – skarży się Tadeusz Milik. Na problem ten zwrócił uwagę poseł Wojciech Ziemniak (PO), członek podkomisji stałej ds. turystyki. Zadeklarował, że zainicjuje spotkania Forum Turystyki Przyjazdowej z przedstawicielami Ministerstwa Spraw Zagranicznych. – Konieczne jest spotkanie z MSZ. Zobowiązuję się. Nie zostawię tego – zapewniał touroperatorów poseł Ziemniak w trakcie spotkania z branżą podczas poznańskiego Tour Salonu. – Propozycja posła Ziemniaka jest bardzo cenna – skomentował Jan Błoński. – To szansa na wyjście z naszymi sprawami, które są niedocenione, na szersze forum – powiedział. Zwrócenie uwagi władz na turystykę przyjazdową byłoby zdecydowanym krokiem naprzód. Tadeusz Milik zapowiedział, że zostanie przygotowana lista tematów na rozmowy zarówno z resortem spraw zagranicznych, sportu i turystyki, jak i z Polską Organizacją Turystyczną. – To będzie pakiet nie tylko roszczeń, ale i propozycji – zapewnił.
Niektórzy organizatorzy wskazywali również na konieczność rozmów z Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Chodzi o nagminne odwoływanie spektakli, koncertów czy imprez oraz wprowadzanie nagłych zmian repertuarowych. Instytucje kultury ustalają repertuar z reguły z zaledwie miesięcznym wyprzedzeniem. Nie pozwala to na wprowadzenie poszczególnych wydarzeń do katalogów. – Większość organizatorów tych imprez nie ma w ogóle świadomości, że korzystając z biur incomingowych mogą pozyskać wielu gości na swoich imprezach – komentuje Leszek Ostaszewski. W efekcie tracą tak naprawdę obie strony.
Czy obietnice posła Wojciecha Ziemniaka zostaną zrealizowane? Część organizatorów podchodzi do tych zapewnień z powściągliwością. Po pamiętnych słowach premiera Tuska wypowiedzianych latem pod adresem branży turystycznej jasne jest dla nich, że to turyści, a nie przedsiębiorcy są przedmiotem troski rządu. Może w tym kontekście touroperatorzy powinni ponownie rozważyć zasadność stworzenia swojej formalnej reprezentacji? Do tego czasu ich postulaty mogą wciąż pozostawać bez odpowiedzi. AO
2012-11-30
powrót