Kamiński Jerzy - sylwetka
Największą satysfakcją są dla mnie regaty. Jerzy Kamiński pasjonuje się żeglarstwem i jazdą samochodem terenowym. Jak wielu bohaterów tej rubryki, Jerzy Kamiński do branży turystycznej trafił w zasadzie przypadkowo. Z wykształcenia jest pedagogiem, ale kiedy dowiedział się w 1984 r., że otwiera się biuro Związku Nauczycielstwa Polskiego LogosTour, postanowił spróbować swoich sił.
Ponieważ jego żona również jest nauczycielką, wiedział, co niesie ze sobą ta praca i postanowił spróbować sił w innej dziedzinie. – Zacząłem się uczyć zawodu, do którego nie miałem żadnego przygotowania. Od początku praca ta wciągnęła mnie bardzo – wspomina. Turystyka już we wczesnej młodości wydawała mu się atrakcyjna. Ponieważ w liceum chodził do klasy sportowej i trenował lekkoatletykę, brał udział w wielu wyjazdach zorganizowanych. Były to głównie obozy sportowe, zimowe i letnie, a także wyjazdy związane z zawodami. Jerzy Kamiński trenował bieg na 400 m w warszawskim klubie sportowym Skra. – Dość długo zajmowałem się sportem, odnosiłem pewne sukcesy. Wielokrotnie zdobywałem tytuł mistrza juniorów Warszawy. Karierę sportowca przerwał jednak po przeprowadzce do Olsztyna, miasta rodzinnego swojej żony.
Turystyka zmieniła się razem z resztą świata
Swoje początki w branży Jerzy Kamiński wspomina z pewną nostalgią. – Kiedyś była to przede wszystkim walka o paszporty i wizy, a nie o klienta – mówi. – Klient wygłodniały podróży i świata stał w kolejce, szukając znajomości w biurach podróży – opowiada. W związku z tym praca w turystyce wymagała przede wszystkim optymizmu. W dzisiejszych czasach również stanowi nie lada wyzwanie. Wymaga ciągłego kształcenia, nadążania za zmieniającą się modą, trendami. Aby być dobrym, trzeba być stale na bieżąco. – Dzisiejsze wyzwania, jakie stawia ta praca, są inne, ale nie znaczy, że mniejsze. Kiedyś było np. nie do pomyślenia, że wybuch jednego wulkanu może sparaliżować turystykę na całym kontynencie – mówi Jerzy Kamiński. – Obecnie praca w turystyce to jedna wielka przygoda, nigdy nie wiadomo, co się może przydarzyć, trzeba być gotowym na różne scenariusze i sytuacje – dodaje.
Po pięciu latach nauki nowego zawodu Jerzy Kamiński odważył się rozpocząć pracę na własny rachunek. Było to biuro BT Rejs, a następnie Agencja Podróży Rejs-Mazury w Olsztynie. – Widząc duże szanse w rozwoju turystyki czarterowej, podpisałem umowę z wiodącymi touroperatorami, stając się ich przedstawicielem na Warmii i Mazurach – mówi. Początkowo współpracował ze Scan Holiday, obecnie z TUI Centrum Podróży.
Z turystami podczas puczu Janajewa
Jerzy Kamiński zakosztował pracy w tej branży z różnych stron. Przed laty był pilotem wycieczek i choć porzucił już ten zawód, ma wiele wspomnień z nim związanych. – Kiedy pilotowałem w 1991 r. grupę Polaków do Nowego Afonu w Abchazji, byliśmy pierwszą grupą obcokrajowców zwiedzającą te tereny – wspomina. Gdy dotarli do Soczi, akurat podczas ich pobytu zaczął się pucz Janajewa. – Musiałem przerzucić jakoś 40-osobową grupę przez Kaliningrad, Lwów albo Wilno do Polski – mówi Jerzy Kamiński. – Trzeba było podzielić ich na grupy po 10 osób i improwizować. Natomiast ci, którym się nie spieszyło, zostali ze mną na siedem dni w Soczi – wspomina. Znaleźli się wtedy pod specjalną ochroną oddziału KGB, który strzegł ich bezpieczeństwa. Wydaje się, że kiedyś takie przygody były inaczej odbierane, raczej jako ciekawe przeżycie, a nie powód do reklamacji.
W pracy cieszy go możliwość realizacji własnych pomysłów i umiejętnością przekonania klienta, że marzył właśnie o tym, co się mu oferuje. – Miałem to szczęście, że przez 27 lat pracy w tej branży spotykałem zawsze życzliwych partnerów zarówno w kraju, jak i poza nim – mówi Jerzy Kamiński.
Zakochany w mazurskiej przyrodzie
Prywatnie Jerzy Kamiński „od zawsze” wybiera się na Kubę. Być może w tym roku uda się zrealizować te zamiary. – Dopóki przy władzy jest Fidel Castro, chciałbym się tam wybrać – wyznaje. – Nie ukrywam też, że co najmniej raz w roku lubię poleżeć na plaży, nareszcie skończyć książkę, którą zaczynało się już kilka razy, nie patrzeć na zegarek – dodaje. Mieszkając na Warmii, ma nieograniczone możliwości korzystania z tutejszych lasów i jezior. Spacer z rodziną i dwoma psami wśród lasów i nad wodą to dla niego więcej niż relaks i przyjemność. – Poza tym mam wielką satysfakcję z pracy społecznej. Zawsze byłem gospodarzem klasy, starostą na roku, przewodniczącym komitetów rodzicielskich za czasów nauki moich synów – mówi Jerzy Kamiński. Dlatego też działa w oddziale warminsko-mazurskim PIT, w ROT Warmii i Mazur, LGD Warmia Południowa. Przez wiele lat był nawet przewodniczącym składu redakcyjnego „Przeglądu Turystycznego Warmii i Mazur”.
Jedną z jego największych pasji jest jednak żeglarstwo. – Największą satysfakcję mam z siedmioletniej współorganizacji Żeglarskich Mistrzostw Polski Branży Turystycznej w Olsztynie, które z czasem przekształciły się w międzynarodowe, z udziałem załóg z Włoch, Niemiec, Ukrainy i Rosji – mówi. Prywatnie również lubi pływać z synami po mazurskich jeziorach i stara się poświęcać temu każdą wolną chwilę. Jego wielką pasją jest również jazda samochodem terenowym po leśnych duktach. – Trzeba umieć prowadzić tak, żeby samochód nie ugrzązł – tłumaczy. –To taka męska przygoda, która nieźle daje w kość – dodaje.
Wszystko zostanie w rodzinie
Jerzy Kamiński jest dumny z dwóch synów, którzy podzielają jego pasje i mają szczęśliwe rodziny. Dużo satysfakcji daje mu współpraca z Arturem, który poszedł w ślady ojca i związał życie zawodowe z turystyką. Jest pilotem wycieczek, zna kilka języków obcych i pracował w TUI Deutschland. – Wiem, że mogę mu przekazać cały swój dorobek, uczymy się wspólnie i dzielimy dobrą passę w zawodzie – mówi. Teraz cieszy się także z dwumiesięcznego wnuka Marcela, czekając chwili, kiedy po raz pierwszy wspólnie pójdą nad jezioro.
powrót