Strona główna  |  Wydawnictwo  |  Wydania cyfrowe  |  Kontakt  |  Reklama

 
Artykuły » Raport WT

»

RAPORT - Inwestycje w turystyce.

Zestawienia MRR nie zawsze odzwierciedlają to, co faktycznie dzieje się w regionach. Na końcu nie znaczy ostatni? Gdzie najłatwiej znaleźć pieniądze na turystyczne inwestycje?

W regionalnych programach operacyjnych – podpowiadają urzędnicy Ministerstwa Rozwoju Regionalnego i pokazują zestawienia, z których wynika, że nie wszystkie regiony o tym wiedzą.(Magdalena Kowalska)

To niesprawiedliwe – oburzają się na zestawienie MRR pracownicy lubelskiego urzędu marszałkowskiego. Województwo znalazło się na szarym końcu listy, ale nie z winy urzędników, zaznaczają ci ostatni. – My dysponujemy środkami, natomiast nie do końca mamy wpływ na to, gdzie one trafią. Przeznaczamy je na dany konkurs i czekamy na wnioski – mówi Paweł Florek z departamentu strategii i rozwoju regionalnego w lubelskim urzędzie marszałkowskim. – Do realizacji zostaną zakwalifikowane tylko te najlepsze. Na lata 2007-2013 mamy przeznaczone 110 mln euro na tzw. oś priorytetową „Kultura, turystyka i współpraca międzyregionalna”. Ale to od samych beneficjentów po części zależy, czy trafią one na inwestycje kulturalne, czy na turystyczne. My mamy na te dwa cele jeden worek – tłumaczy.

Ministerstwo potwierdza, że problem jest złożony. – Z jednej strony to zarządy województw decydują o tym, ile środków w swoim programie przeznaczą na wsparcie turystyki – mówi Krzysztof Hetman, podsekretarz stanu w Ministerstwie Rozwoju Regionalnego. – Wiele jednak zależy też od inicjatywy i pomysłu samych beneficjentów starających się o unijne fundusze – dodaje. To znaczy, że nie wystarczy mieć zagwarantowane środki w budżecie województwa. Bardziej niż pieniędzy brakuje często dobrych pomysłów. Do listy trzeba dopisać jeszcze jeden problem. Turystyka nie zawsze jest traktowana serio. Jak przekonują osoby zajmujące się rozdziałem środków, wśród lokalnych polityków, samorządowców i urzędników często pokutuje przeświadczenie, że pieniądze z Brukseli powinny być przeznaczane w pierwszej kolejności na inwestycje w infrastrukturę drogową i wodno-kanalizacyjną. – Niektórzy może by chcieli wystartować ze swoim projektem, ale na drodze często stają im też skomplikowane formalności – tłumaczy samorządowców Wojciech Fedyk, prezes Forum Regionalnych Organizacji Turystycznych. – W mojej opinii znacząca przeszkodą była i jest konieczność przedstawienia skomplikowanych i trudnych w przygotowaniu studiów wykonalności i to przy braku na rynku stosownej liczby kompetentnych w sferze turystyki firm doradczych. Do tego dochodzi dość uciążliwa i długotrwała procedura oceny wniosków, a także potrzeba zabezpieczenia tak zwanego wkładu własnego nawet do 60 proc. w okresie kryzysu w gospodarce – oburza się Fedyk.
– Znowu na końcu listy? – niedowierzają statystkom urzędnicy z Podkarpacia. – My mamy inne zestawienia niż te z ministerstwa – zapewniają. W przysłanych materiałach zwracają uwagę na dwa projekty kluczowe: zagospodarowanie zespołu zabytkowego Twierdzy Przemyśl oraz modernizację Zamku Kazimierzowskiego wraz z rewitalizacją parku miejskiego w Przemyślu na łączną wartość całkowitą 40 mln zł. Dlaczego Podkarpacia nie ma w zestawieniu ministerstwa? – Umowy dopiero teraz są podpisywane – tłumaczy Ryszard Jur, dyrektor departamentu wdrażania projektów infrastrukturalnych regionalnego programu operacyjnego. – Zakończenie tego procesu planujemy na koniec marca bieżącego roku – zapowiada.

Eksperci przekonują, ze wszystkie środki wydatkowane z RPO na inwestycje turystyczne będą miały znaczący wpływ na rozwój gospodarki turystycznej w Polsce, ale czy okażą się one efektywne ekonomicznie, pokaże dopiero czas. Wojciech Fedyk ocenia, że inwestycje, które nie idą w parze z promocją regionu, mogą bardziej zaszkodzić, niż pomóc. – Szczególnie dotyczy to projektów dotowanych z RPO, czyli rewaloryzacji zabytków, upiększania przestrzeni miejskiej czy krajobrazu, które same w sobie nie generują ruchu turystycznego i trudno je skomercjalizować turystycznie – przekonuje Fedyk. – Wyzwaniem jest także zarabianie na infrastrukturze rekreacyjnej w postaci basenów, sal sportowych czy sal widowiskowych, które – o ile nie zostaną włączone do specjalnych pakietów produktów turystycznych – pozostaną w wielu przypadkach na garnuszku gmin i powiatów – dodaje.

Lepiej późno niż wcale

Będą nowe chodniki, parki, deptaki – zapowiadają władze Szczawnicy. Chcą, by wywalczony prawie 60. milionowy budżet przeznaczyć na inwestycje, które poprawią atrakcyjność turystyczną kurortu.(Joanna Świątek)]


Niewielkie miasto w Pieninach będzie miało w tym roku do zagospodarowania 58 791 383 zł. Jest to najwyższy budżet, zwłaszcza pod względem wydatków inwestycyjnych, jaki do tej pory miała Szczawnica. Dla porównania w 2006 r. budżet wynosił niewiele powyżej 15 mln. Miasto ma sporo do nadrobienia, praktycznie nie wykorzystano poprzedniego okresu finansowania z Unii Europejskiej. Zaległości z lat 2003-2007 pozostawiły uzdrowisko w tyle za innymi gminami. Rekordowy budżet to wynik kumulacji. Wnioski przygotowane w roku 2007, złożone w większości w 2008, zaczęły przynosić rezultaty dopiero w ubiegłym roku.

– Wiele z inwestycji, z którymi teraz ruszamy, będzie ukłonem w stronę turystów – mówi o planach burmistrz Grzegorz Niezgoda. – Do największych projektów na pewno trzeba zaliczyć budowę promenady, która połączy początek miasta ze stacją końcową przełomu Dunajca. Dzięki tej inwestycji nasi goście będą mogli odbyć prawie 1,5-kilometrowy spacer po malowniczej okolicy – opowiada. Urzędnicy zapewniają, że promenada będzie najdłuższym tego typu deptakiem w Polsce. Wyposażony w elementy małej architektury chodnik połączy się trzema mostkami nad rzeką Grajcarek ze ścieżką rowerowa prowadzącą na Słowację. – Atrakcji będzie więcej – zapewnia Grzegorz Niezgoda. – Planujemy też przeprowadzić rewitalizację centrum wsi Jaworki, odwiedzanej przez turystów ze względu na pobliskie rezerwaty przyrody: wąwóz Homole oraz rezerwaty Białej i Czarnej Wody. Chcemy też przypomnieć związki tego miejsca z ludnościa łemkowską. Na pewno dużą zmianą będzie też odnowienie i przebudowa parku Dolnego. Tę inwestycję będziemy prowadzić wspólnie z uzdrowiskiem Szczawnica, to do niego należą tereny parku – opowiada.
Źródła dochodów Szczawnicy na rok 2010 to w głównej mierze pozyskane dotacje, które stanowią ich 68 proc. W pozostałych przypadkach na budżet składają się w 13 proc. subwencje oraz w 19 proc. dochód własny. Pieniny odwiedza rocznie ok. 700 tys. turystów. Szczawnica jest obok Krościenka jedną z dwóch głównych baz noclegowych w tym regionie.


Projekt Sensoryczne Zapopradzie
(MKK)

Park złożony z sześciu połączonych ogrodów sensorycznych, urządzenia do ćwiczeń w plenerze i szklany most nad Popradem – to elementy niecodziennego projektu rewitalizacji Zapopradzia.
Muszyna rusza z odważnym projektem. To więcej niż remont i lifting, dzięki planowanym inwestycjom miasto zyska nowe oblicze. Projekt rewitalizacji znalazł się na czwartym miejscu spośród 65 złożonych przez małopolskie samorządy. Jednym z podstawowych założeń projektu jest otwarcie miasta na Poprad. Powstanie kąpielisko w formie stawów izolowanych od gruntu jak oczka wodne. Oczka połączą pomosty, w tym jeden szklany, przez który turyści będą mogli podziwiać rwącą rzekę. Urzędnicy z Muszyny zapewniają, że odwiedzającym miasto na pewno przypadnie do gustu również pomysł założenia łąk tematycznych, czyli tzw. ogrodów sensorycznych, które będą uzupełnieniem terapii dla osób przebywających w uzdrowisku. Odwiedzający Zapopradzie będą mogli poznawać muszyński park wszystkimi zmysłami. Powstaną ogrody: słuchowy, dotykowy, zapachowy, smakowy i wzrokowy. Przed każdym z nich znajdą się informacje o właściwościach terapeutycznych, również pismem Braille’a. Według burmistrza Muszyny Jana Golby przedsięwzięcie ma szansę być zrealizowane w ciągu dwóch lat. Koszt urządzenia samych ogrodów to 1,5 mln zł. Cały wniosek dotyczący rewitalizacji uzdrowiskowej dzielnicy Muszyny – Zapopradzia – to koszt w wysokości blisko 8 mln zł.


Po Redzie bez przeszkód  spłyniesz kajakiem do morza

Za sześć milionów samorządy chcą zbudować cztery porty i oczyścić rzekę. Wszystko po to, by umilić podróż miłośnikom kajakarstwa. Przystaniom mówimy tak, pnie proszę zostawić – upierają się ekolodzy. (Magdalena Kowalska)

Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem przystanie już w maju wyrosną w Płotach, Gryficach, Trzebiatowie i Mrzeżynie. Miejscowości znajdujące się na terenie powiatu gryfickiego postanowiły wspólnymi siłami zainwestować w atrakcję, która przyciągnie turystów w ten rejon zachodniopomorskiego.
– Pomysł jest kontynuacją pewnych tradycji. Spływy Redą odbywają się od dawna. My chcieliśmy zadbać o wygodę kajakarzy i stworzyć im lepsze warunki do uprawiania tej formy rekreacji – mówi starosta gryficki Kazimierz Sać.

Projekt zakłada wybudowanie przystani kajakowych z drewnianymi i murowano-pontonowymi pomostami. W Gryficach, według planu, rozbudowany zostanie już istniejący port, zlokalizowany w parku miejskim, modernizację przejdzie też przystań w Mrzeżynie. Obiekty w dwóch pozostałych miejscowościach powstaną praktycznie od zera. Wszystkie mają być zlokalizowane w centrum miasteczek. Obok nowych przystani gminy chcą utworzyć place zabaw dla dzieci i wielofunkcyjne boiska. Do dyspozycji kajakarzy będzie także specjalny hangar i wiata z grillem.

Początkowo inwestycję planowano z dużym rozmachem. Z zakładanych kosztów na poziomie dziewięciu milionów w wyniku kryzysu zostało sześć. Teraz ograniczenia prac dodatkowo żądają ekolodzy.
– Nie mamy nic przeciwko przystaniom ani kajakarzom. Ale pomysł wyciągania drzew z koryta rzeki może źle się skończyć – ostrzega Andrzej Laszuk, prezes Towarzystwa Miłośników Rzeki Regi. – Rzeka nie jest niczyją własnością, ani turystów, ani wędkarzy, a już tym bardziej władz powiatu. My dbamy o to, by zachowała swój naturalny charakter, szczególnie że to teren objęty programem Natura 2000 – dodaje. Przedstawiciele towarzystwa tłumaczą, że konary hamują spływ wody do morza, zabezpieczają brzeg i zapewniają warunki do rozwoju łososiowatych, którymi zarybiana jest Reda.

– Nie wiem o co ta cała afera, to jest zaledwie kilka pni – tłumaczy Kazimierz Sać. – Nie chcemy wybetonować, tylko tak naprawdę udostępnić je dla kajakarzy. Teraz pokonanie trasy z Płotów do Gryfic jest utrudnione – przekonuje.
– Kilka pni? Mnie w zarządzie melioracji mówiono o ponad dwudziestu – oburza się Laszuk – a opowieści o tym, że to wszystko dla kajakarzy, to bzdura. Rozmawiałem z osobami, które organizują spływy Redą. Wszyscy zgodnie przekonywali, że cała atrakcja polega na tym, że czasem trzeba po prostu przenieść kajak nad sobą – opowiada Laszuk. – Moim zdaniem wystarczyłoby przyciąć korony drzew, które zalegają w korycie.
Wszystko wskazuje na to, że na protesty jest już za późno. Umowy z wykonawcą zostały podpisane jeszcze w zeszłym roku, prace przygotowawcze już ruszyły.
– Pierwszego czerwca jestem umówiony z dziećmi na spływ – zapowiada starosta i podkreśla, że inwestycja to mimo wszystko duży sukces. Projekt „Kajakiem do morza” powstał w wyniku współpracy trzech gmin i władz powiatu. Samorządy wygospodarowały wspólnie ze swoich budżetów trzy miliony złotych, pozostałe trzy to dofinansowanie pozyskane z Regionalnych Programów Operacyjnych.


Pas dla nowych pasażerów (MOK)

Przedsiębiorcy sfinansują budowę pasa startowego na terenie lotniska Aeroklubu Jeleniogórskiego. Inwestycja otworzy miasto dla ruchu biznesowego i turystycznego.
Najprawdopodobniej wiosną ruszy budowa utwardzonego pasa startowego, który umożliwi lądowanie w Jeleniej Górze samolotów przewożących do 20 pasażerów. Z inicjatywą wystąpiło dwóch przedsiębiorców gotowych pokryć większość kosztów wartej ok. 800 tys. zł inwestycji. W zgromadzeniu brakujących 250 tys. zł pomoc zadeklarowało miasto.
– W Krajowej Strategii Rozwoju Regionalnego są środki przeznaczone na poprawę dostępności komunikacyjnej niektórych regionów Polski. Wśród nich znalazła się Kotlina Jeleniogórska i Kotlina Kłodzka – mówi Marek Obrębalski, prezydent Jeleniej Góry. – Z tych funduszy postaramy się zdobyć brakujące pieniądze.
Aby zdobyć niezbędne certyfikaty pas startowy musi mieć 18 metrów szerokości i co najmniej 800 metrów długości. Spełnienie tych wymogów pozwoli włączyć jeleniogórskie lotnisko w sieć regionalnych i międzynarodowych portów lotniczych, zwiększając tym samym dostępność miasta dla potencjalnych inwestorów, turystów i gości. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, pierwsze samoloty wylądują w Jeleniej Górze na jesieni br.

2010-02-01

powrót

 
Sylwetka

»




»Katarzyna Krawiczyńska, właścicielka biura Herkules Express w Słupsku  » więcej





Newsletter

»

Zamów newsletter