Strona główna  |  Wydawnictwo  |  Wydania cyfrowe  |  Kontakt  |  Reklama

 
Artykuły » Destynacje

»

Niemcy i Austriacy z bałtycką ofensywą

Pięć polskich biur wzięło udział w nietypowych warsztatach Deutsche Zentrale für Tourismus konsekwentnie wzmacnia promocję Niemiec wśród najbliższych sąsiadów – teraz na rynkach krajów nadbałtyckich. Rozwija też współpracę z innymi narodowymi organizacjami turystycznymi.

Liliana Olchowik
DZT zaprosiła biura turystyczne z Polski nie tylko po to, by z pokładu statku pokazać im uroki miejscowości. Branżę zaokrętowano na piętnastopokładowy wycieczkowiec również w celach warsztatowych. Pokłady górne, prócz takich przybytków jak kasyno czy dyskoteka, zapełniły bowiem stoiska (w sumie 50) niemieckich i austriackich hoteli, miast, regionów oraz biur.
Na towarzyszącej warsztatom konferencji Bernd Hässler z DZT pochwalił się: – Niemcy są w tej chwili czołową destynacją europejską. Wyprzedza nas tylko Hiszpania. Razem z Francją jesteśmy na drugim miejscu z identycznymi wynikami.
Hässler podkreślił również, że Niemcy szybko odrabiają straty po kryzysowym 2009 r. Rosną przyjazdy z krajów nadbałtyckich, w tym z Polski. – Sukces zawdzięczamy dobrym relacjom cen do poziomu usług, szczególnie w hotelarstwie. Przebudowujemy też nasze strony internetowe na bardziej przyjazne dla korzystających. Wśród sześciu języków, w których zwracamy się do potencjalnych gości, jest też język polski – zapewnił Hässler.
Na co stawiają Austriacy?
Bo Schou Lauridsenz Osterreich Verbung uplasował Polskę z kolei na 11. pozycji pod względem liczby noclegów polskich turystów w 2009 r., ale już na miejscu 8., biorąc pod uwagę pierwszych pięć miesięcy roku 2010. Polacy tradycyjnie najchętniej odwiedzają Austrię zimą, ale zaczęli zauważać, że Alpy są atrakcyjne także w innych porach roku. Wśród krajów nadbałtyckich jesteśmy dla Austriaków obok Danii najlepszym rynkiem. Oczywiście po bezkonkurencyjnych Niemcach. Rekord wzrostu liczby noclegów (+31,8 proc.) w pierwszych miesiącach 2010 r. należy jednak do rynku rosyjskiego.
– Przygotowaliśmy sporo ofert typu eco-holidays – powiedział przedstawiciel Austrii. – Mamy sieć hoteli Naturidyll zbudowanych z naturalnych materiałów. Na miłośników sportów zimowych czekają też designerski wyciąg na Ischgl za 8 mln euro wraz z towarzyszącymi urządzeniami (armatki śnieżne, zabezpieczenia przeciwlawinowe etc.) za 20 mln euro. Ski Welt Wilder Kaiser – Brixental to najlepsze tereny narciarskie 2010 r. Zbudowano tam na lodowcu największą śnieżna wioskę Alp, z kościołem w igloo i restauracją na wysokości 2750 m n.p.m. – zachwalał. Z wydarzeń, które mogą zainteresować miłośników zimowych sportów, Austriacy wymieniali też I Igrzyska Olimpijskie Młodzieży w 2012 r. w Innsbrucku oraz Mistrzostwa w Narciarstwie Alpejskim FIS w Schladming w 2013 r.

Pożytki z rejsu
W workshopie wzięło udział pięciu przedstawicieli polskich biur podróży: Piotr Wiktorko z Polan-Travel, Rafał Rzepiński z Travellera, Wiesław Niechwiedowicz z Holidays, Marcin Siedlecki z Supertour (Warszawa) oraz Krystyna Konarzewska z Europa Travel (Warszawa). Nasi przedsiębiorcy uznali, że workshop był dla nich owocny. Czasem nawet w zupełnie zaskakujący sposób. – Przez partnera niemieckiego zdobyłam obiecujący kontakt na noclegi w Tajlandii – cieszyła się Krystyna Konarzewska. Z kolei Piotr Wiktorko, specjalizujący się w wyjazdach do Niemiec, stwierdził: - Niemcy, znając nasze możliwości, proponują nam hotele przyjazne cenowo. Wysyłam głównie grupy młodzieżowe, więc oferta musi być oszczędnie skalkulowana. Tu znalazłem dobre propozycje.


Ukraina wciąż trudnym rynkiem turystycznym
Euro 2012 oznaczało dla Ukrainy zmiany, jednak tamtejsza branża turystyczna przesiedzi swoją szansę na ławce rezerwowych


Liczby mówią same za siebie. 70-80 proc. turystów przekraczających ukraińską granicę to Polacy. Nie ma co ukrywać, sentyment do naszego wschodniego sąsiada coraz częściej popycha polskich wczasowiczów w Karpaty. Pytanie tylko, czy po takim wyjeździe kiedykolwiek zdecydują się tam wrócić.

Marta Witkowska
Blisko, ciekawie, oryginalnie – idealna destynacja. Niestety, złudzenia mijają po przejechaniu przez granicę. Co samo w sobie wcale nie jest takie proste. – Zdarza się, że autokar, mając wszystkie dokumenty w porządku, tkwi na przejściu granicznym kilka godzin i czeka, kiedy ktoś ze służby celnej zdecyduje się podejść. Granicy nie sposób przekroczyć szybciej niż w przeciągu kilku godzin – mówi Natalia Larina, menedżer Hotelu Halychyna w Tarnopolu. – Pamiętam, jak w zeszłym roku czekałam na grupę turystów z Polski. Kiedy dzwoniłam do pilota, ciągle odpowiadał, że tkwią na granicy. Przyjechali na miejsce ponad 4 godziny później i wszystkie atrakcje przewidziane na ten dzień przepadły – opowiada.
Kiedy wreszcie uda się wjechać na teren Ukrainy, turyści zostają wystawieni na kolejną próbę – ukraińskie drogi. O ile do dziurawych nawierzchni Polacy zdążyli się już przyzwyczaić, bo mają z tym do czynienia na co dzień, o tyle brak sprawnego serwisu technicznego stanowi duże utrudnienie. – Jeżeli zdarza się wypadek na drodze i trzeba wymienić coś w autokarze, natychmiastowa naprawa jest prawie niemożliwa – przyznaje pani Natalia.
Gdy po trudach podróży wycieczka dotrze do hotelu lub motelu, w którym planuje się zatrzymać ( a z tym też bywa ciężko, bo szwankuje system informacyjny i brakuje dobrych oznaczeń), klientów może spotkać kolejne rozczarowanie, ceny za nocleg często są bowiem nieadekwatne do oferowanego standardu.
Dużym mankamentem jest brak profesjonalnego wykształcenia wielu pracowników ukraińskiej branży turystycznej. – Właściciele i pracownicy biur turystycznych ( nie wszyscy, ale duża część) nie posiadają specjalistycznego wykształcenia, co utrudnia zapewnienie należytego serwisu i właśnie dlatego turystyka rozwija się poza branżą – twierdzi Natalia Larina. – Brakuje szkoleń, które pozwoliłyby zarządzać placówkami turystycznymi na europejskim poziomie i ułatwiłyby współpracę z zagranicznymi kontrahentami – dodaje.
Zamiast reklamy reklamacje
Ukraina za mało też inwestuje w promocję. Wiadomo, reklama dźwignią handlu, a tu ten mechanizm jakby lekko zardzewiał. Brakuje dobrej jakości przewodników turystycznych, a jeśli już są, to tylko w wybranych księgarniach. Większość współczesnych publikacji to przedruki z czasów radzieckich.
Jeśli chodzi o możliwość zapoznania się z aspektami ukraińskiego ustawodawstwa turystycznego, to tu również sprawa nie wygląda najlepiej. Np. strona internetowa Ministerstwa Kultury i Turystyki została tylko w części przetłumaczona na język angielski. Czasy, kiedy prawie każdy musiał znać język rosyjski dawno minęły, więc dla wielu pracowników polskich biur turystycznych jest to kolejna bariera.
Państwo nie pomaga
A co na to wszystko odpowiedzialne za turystykę ukraińskie instytucje? – Ukraina to nie Azja, nie ma większych kłopotów z organizacją wycieczek – zapewnia Yuriy Mozhovyi z Narodowego Biura Turystycznego. Po chwili rozmowy przyznaje jednak, że ukraińską branżę turystyczną trapią problemy związane z infrastrukturą, komunikacją czy niedoskonałym systemem informacji. Nie dodaje jednak tego, co powszechnie wiadomo: rozwój ukraińskiej turystyki spowalniają brak regulacji prawnych, które zabezpieczałyby zwłaszcza młode firmy i system podatkowy, utrudniający inwestowanie w infrastrukturę turystyczną. No i kwoty odprowadzane do fiskusa – są tak wysokie, że czasem biuro po prostu nie jest w stanie opłacić podatków na czas.
W Europie tylko na mapie
Ukraina ma duży potencjał, lecz, niestety, ma też problemy z jego wykorzystaniem. Wydawało się, że współorganizacja Euro 2012 będzie najlepszą okazją, żeby w branży turystycznej coś drgnęło. Tymczasem dzieje się mało. Za mało, żeby dogonić Zachód. Natalia Larina stwierdza: – Widać aktywną współpracę między polskimi i ukraińskimi biurami turystycznymi, ale wciąż istnieją problemy, które w niej przeszkadzają. Warto więc skupić się na konkretnych działaniach, stworzyć realny program, który poprawi turystyczne kontakty między obydwoma krajami.


Wiedeń pretenduje do miana europejskiego centrum kultury
WienTourismus zorganizowało warsztaty promocyjne w Warszawie


Promocja austriackiego miasta jest nietypowa. WienTourismus stawia na kulturę. Chce przyciągnąć turystów ciekawymi koncertami, muzeami i teatrem.

Za mało hoteli: taki zarzut najczęściej podawali uczestnicy wiedeńskiego workshopu. Bazę noclegową reprezentowała tylko jedna firma – Meininger Hotel Wien City Center. Przy stoisku wystawcy gromadziły się więc spore kolejki. Wśród pozostałych siedmiu zaproszonych gości były za to dwa muzea, galeria i dom Mozarta. Mimo to przedstawiciele biur podróży uznali spotkanie za owocne. Większości udało się podpisać umowy, co znaczy, że zaufali austriackiej strategii. Czy słusznie, przekonamy się dopiero po zakończeniu sezonu. – To korzystne spotkanie, można było nawiązać cenne kontakty – mówi Piotr Szostak z Mount Ski. – Chociaż my będziemy wysyłać ludzi głównie na narty. – dodaje. Franka Kobenter z WienTourismus tłumaczy, że Wiedeń to miasto kultury i sztuki. Jej organizacji zależy na rozpromowaniu takiego wizerunku miasta. Po rozmowach z wiedeńskimi partnerami, przedstawiciele WienTourismus zaprosili gości na prezentację, podczas której opowiadali o wydarzeniach kulturalnych planowanych w Wiedniu w najbliższych miesiącach. Na spotkaniu pojawiło się 30 osób z 23 biur podróży. KT

2010-10-18

powrót

 
Sylwetka

»




»Katarzyna Krawiczyńska, właścicielka biura Herkules Express w Słupsku  » więcej





Newsletter

»

Zamów newsletter