Strona główna  |  Wydawnictwo  |  Wydania cyfrowe  |  Kontakt  |  Reklama

 
Artykuły » Raport WT

»

RAPORT - Wydarzenia kulturalne.

Polacy w nocnej kolejce po sztukę. Co roku polska Noc Muzeów święci sukces w postaci rosnącej frekwencji. W każdym z większych miast w Polsce na nocne zwiedzanie galerii i muzeów przybywa po kilkadziesiąt tysięcy osób.

Moda na nocne zwiedzanie tak dobrze się u nas przyjęła, że teraz po prostu nie wypada nie wziąć w nim udziału. Dla instytucji kulturalnych natomiast zignorowanie tego wydarzenia byłoby wizerunkowym samobójstwem. 
Noc Muzeów wypracowała już swoją markę, pod którą chętnie podpisuje się coraz więcej ośrodków. W tym roku było jeszcze więcej miast i jeszcze więcej atrakcji dla zwiedzających. Nawet najmniejsze galerie i muzea przygotowały coś specjalnie na ten wieczór. Wielotysięczne tłumy uprawiające nocny muzealny clubbing powodują, że kilometrowe kolejki do większości obiektów wpisały się już w krajobraz tej imprezy. Dla tych, którym nie udało się zwiedzić ekspozycji przygotowanych wewnątrz obiektów zorganizowano mnóstwo imprez plenerowych. W Warszawie najbardziej spektakularną z nich był pokaz światło-dźwięk w Multimedialnym Parku Fontann, na który przyszło 10 tys. widzów. W Łodzi siedmiu przewodników oprowadzało chętnych po dawnym getcie, w Gdańsku natomiast na świeżym powietrzu zorganizowano czytelnię. Turyści i mieszkańcy mogli zwiedzać pod opieką przewodników miejskich historyczne centrum Wrocławia. Noc Muzeów co roku odbywa się z większym rozmachem, a różnorodność pomysłów na przybliżenie zwiedzającym kultury sprawia, że to już nawet nie chodzi o darmowy wstęp do muzeów. Chodzi po prostu o wspólną całonocną zabawę. 

Muzealne szaleństwo w postępie geometrycznym
Noc Muzeów 2011 to wydarzenia kulturalne realizowane niemal we wszystkich polskich dużych metropoliach, ale też w małych miasteczkach, czy nawet wsiach, czego przykładem jest Wsola w województwie mazowieckim. Z roku na rok, coraz więcej także tych mało znanych placówek dołącza do organizacji muzealnej nocy. W tym roku większość miejscowości zorganizowało imprezę 14 maja, choć niektóre, takie jak Chełmek czy Grabonóg, wybrało termin późniejszy – 29 maja. Wciąż kwestią otwartą pozostaje to, czy wydarzenie to powinno pozostać wyłącznie domeną muzeów. Instytucje regionalne, domy kultury, urzędy miast i gmin zgłaszają chęć podjęcia trudu przygotowań oraz przyjęcia w swoje progi często bardzo dużej liczby osób. 

Miasto funduje muzeom promocję
Wielotysięczne tłumy oznaczają przeważnie wielotysięczne wydatki. Na ogół muzea biorące udział w imprezie same pokrywają koszty przygotowań, choć zdarza się, że miasto dofinansowuje te starania. Cały wysiłek organizacyjny ponoszą instytucje kultury biorące udział w imprezie. W Krakowie Urząd Miasta wystarał się o środki na ten cel z funduszy europejskich. Z kasy państwowej miasto wydało na imprezę ok. 120 tys. zł. Pieniądze te pomogły w przygotowaniach 24 ośrodkom, nie licząc oddziałów, i przełożyły się na frekwencję w wysokości ok. 140 tys. zwiedzających. Rekord padł w stolicy. 230 tys. osób szturmowało ponad 230 różnych placówek kultury. Warszawa, podobnie jak inne większe miasta, sfinansowała jedynie kampanię promocyjną i organizację, koszta poszczególnych wystaw i wydarzeń pozostawiając muzeom. Urząd Miasta Łodzi wydał na promocję ok. 50 tys. zł, co zaowocowało frekwencją w wysokości ok. 20-30 tys. osób w 40 placówkach. Podobną frekwencją może pochwalić się Wrocław, gdzie Urząd Miasta zainwestował w promocję imprezy 35 tys. zł. W 90 polskich miastach, które wzięły udział w imprezie jej koszty są niepoliczalne, gdyż dotacje urzędowe to jedynie część przeznaczonych środków. Gdyby dodać do tego pieniądze wydane na ten cel przez instytucje kultury, kwota urosłaby do milionów złotych. 

Kolejki i zwiedzanie w owczym pędzie
Krytycy tego przedsięwzięcia przeważnie wskazują na jednorazowość imprezy, która nie przekłada się na długofalowy wzrost zainteresowania kulturą „wyższą” wśród zwiedzających. Jest to rzeczywiście paradoks, że do muzeów, które na co dzień świecą pustkami, ten jeden raz w roku ustawiają się wielokilometrowe kolejki zdeterminowanych miłośników sztuki. Można wręcz mówić o instynkcie stadnym albo syndromie darmowego wstępu. Być może zainteresowanie zwiedzających rzeczywiście ma w sobie coś z owczego pędu, albo też realizuje potrzebę wspólnego przeżywania, zbiorowej zabawy. Może to jest właśnie klucz do zdobycia masowego odbiorcy, a korzyść z Nocy Muzeów nie przekłada się bezpośrednio na statystyki i ilość biletów zakupionych w muzealnych kasach. – Uważny obserwator będzie w stanie wyciągnąć wnioski z tej imprezy – mówi Katarzyna Zięba z Collegium Maius Uniwersytetu Jagiellońskiego – Dla nas jest to podpowiedź na co zwrócić w przyszłości uwagę. Np. w tym roku bardzo dużym zainteresowaniem cieszyły się u nas atrakcje zorganizowane w Ogrodzie Profesorskim.
Postanowiliśmy więc częściej wykorzystywać go do organizacji wydarzeń, gdyż w ten sposób zwiększy się zainteresowanie nimi – dodaje. 

Korzystamy wizerunkowo, ale zwiedzających nadal brak
Żadne z muzeów nie ryzykuje twierdzenia, że ta jedna noc w roku spowodowała zwiększenie frekwencji zwiedzających. Dominuje raczej przekonanie, że korzystają promocyjnie i wizerunkowo, utrwalają swoją markę. – Z frekwencją u nas bywa różnie. Impreza tego kalibru to dla nas szansa, by zaistnieć w zbiorowej świadomości warszawiaków i turystów. Staramy się na miarę możliwości organizować kilka wydarzeń w sezonie wakacyjnym, chociażby Piknik Literacki – mówi Katarzyna Jakimiak z Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza w Warszawie. Żadna z placówek nie ma wątpliwości, że w imprezie wziąć udział trzeba, a bilans wychodzi zdecydowanie na plus. 

Noc to dla muzeów okazja do nauki
Zamek Królewski w Warszawie specjalnie na tę okazję sprowadził do stolicy „Damę z gronostajem”, czym przebił ofertę wszystkich warszawskich galerii. Zainteresowanie było ogromne i nie wszyscy chętni zdołali dostać się do środka. – Przeważnie jest tak, że każda instytucja przygotowuje na tę noc coś specjalnego, jakąś wyjątkową ofertę – mówi Katarzyna Jakimiak. Noc Muzeów jednak mija, a największe placówki nadal świecą pustkami. Być może kluczem do zmiany tej sytuacji jest zmiana podejścia do Nocy Muzeów. Instytucje kultury nie tyle powinny koncentrować się cały rok na przygotowaniach, by potem czekać na plony z promocji, lecz potraktować tę imprezę jako lekcję. Niektórzy tak zresztą czynią. – Każdego roku po zakończeniu tego wydarzenia jest ono podsumowywane i analizowane przez sztab organizacyjny i dział edukacji – mówi Aleksandra Sobocińska, z Muzeum Narodowego w Poznaniu – Uczymy się ciągle, co należy uwypuklać, co wzbudza zainteresowanie masowego odbiorcy – dodaje. Noc muzeów powinna być może trwać cały rok i nie chodzi tu wcale o darmowy wstęp. Najbardziej obleganymi instytucjami w Warszawie są nowopowstałe, zorganizowane z pomysłem takie jak Muzeum Chopina, Muzeum Powstania Narodowego, do których bilety nie należą do najtańszych.
Noc Muzeów, która kipi pomysłami, atrakcjami i sprawia, że placówki kulturalne stają się bardziej przyjazne i wychodzą do odbiorcy, nie powinna się kończyć. Dla instytucji kultury jest ona jedną z nielicznych okazji do spotkania z masowym „klientem” i poznania jego oczekiwań. Wielką popularnością cieszą się związane z kulturą imprezy plenerowe, które sprawiają, że Noc Muzeów de facto wyprowadza się z wnętrz muzealnych na ulice miasta, co też jest podpowiedzią, jakie są oczekiwania wobec instytucji kultury. Okazuje się,. że prezentacja sztuki w lżejszej i pomysłowej formie to obecnie jedyny sposób, żeby dotrzeć do większego audytorium. Pozytywnym zjawiskiem jest to, że coraz więcej instytucji to rozumie i wprowadza ten wniosek w życie.
Marzena Zarzycka

2011-06-30

powrót

 
Sylwetka

»




»Katarzyna Krawiczyńska, właścicielka biura Herkules Express w Słupsku  » więcej





Newsletter

»

Zamów newsletter