Strona główna  |  Wydawnictwo  |  Wydania cyfrowe  |  Kontakt  |  Reklama

 
Artykuły » Raport WT

»

RAPORT Nowe hotele 2011

Kategoryzacja w ręce samorządów. Polskie hotele cierpią na powszechną w naszym kraju chorobę biurokratyzacji.

O wyposażeniu pokoju decyduje urzędnik, nie właściciel. Zdaniem hotelarzy nadszedł czas, by państwo pozostawiło izbom gospodarczym rolę oceniającego obiekty. Usługi hotelarskie na terenie Polski regulowane są obecnie przez dwa akty prawne. Ustawę z dnia 29 sieprnia 1997 r. o usługach turystycznych oraz Rozporządzenie Ministra Gospodarki i Pracy z dnia 19 sierpnia 2004 r. w sprawie obiektów hotelarskich i innych obiektów, w których świadczone są usługi hotelarskie. Przepisy te określają szczegółowo, jakie wymagania powinny spełniać poszczególne obiekty ubiegające się o zaszeregowanie. – Przepisy te są przestarzałe i starają się regulować dosłownie wszystko, łącznie z tym, czy w oknach powinny wisieć firanki czy nie – mówi Dariusz Zyzało, właściciel Przedsiębiorstwa Turystycznego Szot. – Te akty prawne egzekwowane z wielką dokładnością przez urzędników są przyczyną powstawania absurdalnych sytuacji – dodaje. Przykładem takiej sytuacji może być chociażby wymóg, którego nie są w stanie spełnić hotele mieszczące się w obiektach zabytkowych, ostatnio coraz popularniejsze na terenie Polski. Niestety w średniowiecznym zamku lub kamienicy przy wrocławskim rynku nie ma możliwości zapewnienia wszelkich udogodnień osobom niepełnosprawnym, chociażby oddzielnego stanowiska recepcyjnego. W ten sposób obiekty posiadające wiele innych zalet, takich jak położenie czy walory kulturowe, zostają zaszeregowane jako gorsze od tych, które co prawda nie są atrakcyjne turystycznie, ale spełniają pod linijkę wszelkie urzędnicze wymogi. – Niestety, niektóre przepisy są bezmyślne i toporne – komentuje Krzysztof Milski, prezes Polskiej Izby Hotelarstwa. – Egzekwowanie ich co do przecinka mija się z celem. Uważam, że liczy się również duch prawa, nie tylko jego litera – dodaje. 

Właściciel chce decydować o wnętrzu
O tym potrzebie elastyczności w stosowaniu przepisów o kategoryzacji obiektów, nie trzeba przekonywać hotelarzy. Nie ma jednak zgody co do tego, jak dalece państwo powinno ingerować w działalność przedsiębiorców. – Nie może być tak, że to urzędnik, a nie klient decyduje o kolorze i miejscu ustawienia bagażnika. A obecnie tak właśnie wygląda nadawanie kategorii. Powinien być wyznaczony metraż odpowiadający każdej z gwiazdek, a to, co znajduje się w środku, ureguluje sam rynek – mówi Dariusz Zyzało. Hotelarze uważają, że źle skonstruowane i zbyt restrykcyjne prawo ogranicza rozwój rynku, a w konsekwencji – gospodarki naszego kraju. Przepisy powinny być bardziej elastyczne i nadążać za zmianami na rynku. Nie tylko ze względu na naszych klientów, ale też ze względu na inwestorów, którzy chcieliby budować nowe hotele. – Przepisy, które niekiedy nie nadążają za rozwojem rynku hotelarskiego, mogą niekiedy stanowić hamulec rozwojowy. Dzieje się to szczególnie w przypadku nowych konceptów hoteli. Citizen M, Cube Hotels, Easy Hotels rosną w innych krajach, nie w Polsce – mówi Mariusz Kubala, dyrektor zarządzający PUHiT. – Nie chodzi o to, aby zaniżać standard pokoi. Wręcz przeciwnie, przy dzisiejszym rynku tylko najlepsze hotele będą mogły przetrwać, gdyż będą zależne od wyboru, jakiego dokona gość hotelowy – dodaje. 

Hotelarzu oceń się sam
Receptą na hotelowe bolączki miałoby być złagodzenie przepisów i oddanie kategoryzacji w ręce samorządów zawodowych. Tak właśnie działa to w innych krajach. Za drogowskaz powinny służyć ich rekomendacje. Branżowcy uważają, że ponieważ wysoki standard usług leży w ich interesie, gdyż buduje pozytywny wizerunek wśród klientów, są w stanie sami krytycznie ocenić hotele. A ponieważ prowadzą sami działalność, lepiej znają potrzeby klientów niż ustawodawcy i urzędnicy. – Normy i tak są opracowywane na podstawie naszej wiedzy. To nie ministerstwo i urzędy dbają o system jakości – przekonuje Krzysztof Milski. 

Spór o firankę także wśród przedsiębiorców
Pytanie tylko, czy środowisko będzie umiało porozumieć się co do zakresu redukcji wymogów z góry nałożonych na właścicieli obiektów. Może rozgorzeć spór o przysłowiową firankę. Już dzisiaj widać, że niektórzy uważają, że rynek nie ureguluje wszystkiego, inni natomiast twierdzą, że najlepszym weryfikatorem i tak pozostanie klient. Co do jednego panuje zgoda. Tak, jak jest teraz, pozostać nie może. – Nie do pomyślenia jest sytuacja, w której rozporządzenie nakłada na trzygwiazdkowy obiekt obowiązek posiadania zaplecza rekreacyjnego i ognioodpornych zasłon, a nie wymaga prowadzenia gastronomii – mówi Dariusz Zyzało – Czyli hotel może nie mieć restauracji, ale musi mieć firanki. To jest po prostu absurd – dodaje. W krajach Europy Zachodniej nie ma takich sytuacji, jednak brak restrykcji skutkuje czasem obniżeniem standardu. Porównanie do innych krajów wskazuje na to, że polskie przepisy są czasami bardziej wymagające. – Wystarczy pojechać do hoteli w centrum Paryża i porównać je z polskimi. Z kolei w niektórych krajach nie ma kategoryzacji w ogóle i hotele rozwijają się tam bardzo dobrze – mówi Mariusz Kubala. Krzysztof Milski uważa natomiast, że nie należy obniżać wymogów nakładanych na hotele, a raczej egzekwować je bardziej elastycznyie i z zachowaniem zdrowego rozsądku. 

Nadążyć za zmianami
Samorząd lokalny ma obecnie mnóstwo obowiązków i spraw na głowie. Powinien natomiast zajmować się lokalnymi problemami, a nie przemysłem i biznesem. Gdyby udało się skonsolidować izby hotelarskie i utworzyć z nich jeden samorząd zawodowy, mógłby on zyskać więcej kompetencji i odciążyć lokalne władze, którym często brakuje środków, aby zajmować się również biznesem.
Przepisy, które obecnie obowiązują w Polsce są adaptacją unijnych norm sprzed kilku lat. Dziś Unia odchodzi od tamtych rozwiązań. Pokazuje to, jak przepisy nie nadążają za rynkiem i zmianami zachodzącymi w świecie, gospodarce i trendach branżowych. Dzisiaj coraz większą część rynku stanowią i stanowić będą obiekty markowe. Podobnie jak to jest już na rozwiniętych rynkach. I to raczej marka, a nie sama nazwa „hotel”, a nawet liczba gwiazdek jest elementem decydującym o wyborze. Jeśli taka będzie droga rozwoju branży, to za parę kolejnych lat może się okazać, że sama idea kategoryzacji stała się już kompletnym przeżytkiem. 
Marzena Zarzycka

2011-12-15

powrót

 
Sylwetka

»




»Katarzyna Krawiczyńska, właścicielka biura Herkules Express w Słupsku  » więcej





Newsletter

»

Zamów newsletter