---

REGIONY
Szczyrk boi się fali bankructw

90 proc. przychodów Szczyrku pochodzi z podatków firm turystycznych, mówi Antoni Byrdy, burmistrz tego miasta. Co więcej, 60-70 proc. z nich generowanych jest zimą. Zamknięcie hoteli i stoków narciarskich spowoduje, że zarówno lokalni przedsiębiorcy, jak i miasto znajdą się w bardzo trudnej sytuacji finansowej.

Antoni Byrdy w reportażu „Pogrzeb turystyki w Beskidach – akcja w Szczyrku” zrealizowanym przez Tomasza Dyszkiewicza i Waldemara Śniegoniego, przyznaje, że Szczyrk działał normalnie do połowy marca, także latem przyjeżdżali turyści – było ich zresztą więcej niż w latach poprzednich, dlatego trudny czas dopiero nadejdzie. Byrdy odnosi się do zamknięcia stoków i obiektów hotelarskich. Jeśli po 17 stycznia przedsiębiorcy nadal nie będą mogli pracować, sytuacja stanie się poważna.

Firmom turystycznym w Szczyrku grożą bankructwa, zresztą windykatorzy już pojawili się w mieście. Mirosław Bator, prezes Szczyrkowskiej Izby Gospodarczej, w liście do premiera, ministra zdrowia, Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego, Konsultanta Krajowego ds. Chorób Zakaźnych i Polskiego Towarzystwa Wirusologicznego, pyta, dlaczego obiekty hotelarskie są bardziej niebezpieczne w kontekście rozprzestrzeniania się koronawirusa niż stadiony czy galerie handlowe. Bator podkreśla, że latem, kiedy do Szczyrku przyjechało wielu turystów, nie było żadnego przypadku zachorowania na covid-19. We wpisie na Facebooku podkreśla, że w Polsce już pięć osób popełniło samobójstwo, bo nie były w stanie spłacać kredytów zaciągniętych na modernizację i budowę obiektów turystycznych. Lokalni przedsiębiorcy wyszli jeszcze przed świętami na ulice, a w mieście pojawiły się plakaty z wołaniem o pomoc. MG
Zdjęcie: Szczyrkowska Izba Gospodarcza (FB)